Wszystko jest względne, Stephen King...
...i krótko o czterech innych zbiorach opowiadań Mistrza.
Niniejszy post dotyczy pięciu zbiorów Stephena Kinga, które czytałam. "Wszystko jest względne" spędziło ze mną święta, zaś cztery pozostałe przeczytałam w ciągu ostatniego roku. Starałam się nie ujawnić żadnych istotnych informacji, więc nie musicie obawiać się spoilerów ;)
Opisane zbiory to:
Wszystko jest względne. 14 mrocznych opowieści.
Pozwolę sobie na komentarz każdego z czternastu opowiadań, ponieważ każde jest inne; i, choć generalnie nie lubię oceniać książek w skali liczbowej, to tutaj zrobię wyjątek. Głównie po to, by podkreślić, które opowiadania są naprawdę godne przeczytania, a które - niekoniecznie.
1. Prosektorium numer cztery
Co byś zrobił, gdybyś nagle obudził się w prosektorium, a za chwilę miałaby odbyć się sekcja twoich zwłok? Co byś zrobił, gdybyś był całkowicie świadomy wszystkich dźwięków i ruchów, które cię otaczają, jednak nie byłbyś w stanie się odezwać, a twój puls byłby tak słaby, że uznano by cię za zmarłego? Co byś zrobił, gdybyś poczuł na nagim ciele zimny dotyk stalowych narzędzi do autopsji, a nie mógł nawet zadrżeć?
Bohater pierwszego opowiadania w zbiorze boryka się właśnie z takimi problemami. W tle pobrzmiewa Rolling Stones, co nie jest zaskoczeniem. Stephen King ma do nich słabość i często przytacza ich twórczość.
Pomysł świetny, realizacja - mistrzowska. Z napięciem przekręcałam kolejne stronice i głęboko współczułam bohaterowi. Jego myśli, wspomnienia i trud, z jakim próbuje dać lekarce i jej asystentowi do zrozumienia, że ŻYJE, wywołują dreszcz. Krótka forma, mnóstwo treści. Zdecydowany plus.
Ocena: 8/10
2. Człowiek w czarnym garniturze
Ostatni wpis pamiętnika pewnego starca, w którym opisuje on swoje spotkanie z człowiekiem w czarnym garniturze. Tego człowieka z ogniem zamiast twarzy i zębami rekina starzec spotkał przy brzegu Castle Stream w 1914 roku. Wyżeranie ryby, próba zjedzenia samego chłopca... I zastanawianie się: kim jest ten człowiek? Czy to sam diabeł? Czy jakiś demon?
Jak dla mnie - najsłabsza historia ze zbioru. Na pewno nie jest temu winna narracja, ale takie historyjki mnie nudzą i sprawiają, że przewracam z irytacją oczami. Diabeł, z ogniem zamiast twarzy? Serio, Stephen?
Ocena: 4/10
3. Wywiozą ci wszystko, co kochasz
Motel, starannie wybrany odosobniony pokój, mężczyzna z notesikiem zabazgranym przepisanymi napisami z toalet dla kierowców ciężarówek i śnieg. Do tego Smith & Wesson kaliber .38. Wiadomo, o co się rozchodzi.
Sam pomysł spisywania napisów bardzo mi się podobał. Krótkie zdania, wyrwane z kontekstu pojedyncze słowa, grafomańskie wierszyki, a wszystko to podpisane miejscem, w którym ów napis się pojawił. W posłowiu do tej historii King przyznaje, że sam spisuje podobne mądrości toaletowe.
I generalnie na tym opiera się to opowiadanie. Podobały mi się rozterki bohatera związane z miejscem ukrycia notesiku, zaś sama końcówka, która niczego właściwie nie wyjaśnia i pozostawia decyzję o dalszych losach mężczyzny nam, czytelnikom, przypadła mi do gustu. Lubię otwarte zakończenia, gdzie nie do końca wiadomo, czy historia kończy się happy endem, czy wręcz przeciwnie.
Ocena: 6/10
4. Śmierć Jacka Hamiltona
Skąd Johnnie miał bliznę nad wargą? By tego się dowiedzieć, należy się cofnąć do momentu śmierci Jacka Hamiltona. A była to śmierć niełatwa. Historia wciągająca i arcyciekawie opowiedziana, choć sama w sobie majstersztykiem nie jest. Ot, opowiadanie o rewolwerowcach z pierwszej połowy XX wieku. Uwaga, pojawia się ropa, krew i muchy na lassie.
Ocena: 7/10
5. W sali egzekucyjnej
Opowiadanie o mężczyźnie, który znalazł się w bardzo niefortunnym miejscu. Jest kobieta łudząco podobna do narzeczonej Frankensteina, gruby szef zgrai bandytów, dwóch specjalistów od tortur i ofiara - dziennikarz, który wie coś, czego gruby szef pragnie się dowiedzieć. Ciężko wybrnąć z tak nieciekawej sytuacji, a może jednak...? Dobre opowiadanie, w sam raz na oczekiwanie na autobus.
Ocena: 6/10
6. Siostrzyczki z Elurii
Najdłuższe opowiadanie ze zbioru i jedno z najlepszych. Ta opowieść to preludium do cyklu "Mroczna Wieża", którego jeszcze nie znam. Niemniej, "Siostrzyczki z Elurii" to doskonałe wprowadzenie do świata rewolwerowca Rolanda. Skąd to wiem? Ponieważ zachęciło mnie do poznania historii Rolanda.
Wydaje mi się, że pisanie tego typu opowiadań, które niejako stają się drzwiami wiodącymi do znacznie dłuższej i epickiej historii, jest nieco ryzykowne. Cykl "Mrocznej wieży" ma bardzo wielu fanów, co dowodzi, że broni się sam. Zaś wprowadzanie krótkiego wstępu w formie opowiadania i wrzucanie go do zbiorku, którego przeczytają również osoby niezaznajomione z cyklem, przypomina hazard. Ta opowieść może skłonić nowych czytelników do sięgnięcia po cały cykl, ale równie dobrze może skutecznie ich zniechęcić. Pomimo to sądzę, że pisarz kalibru Stephena Kinga może sobie pozwolić na takie ryzyko. Fani "Mrocznej Wieży" znajdą się sami, a jeśli nie, mała strata.
Samo opowiadanie jest mroczne, poniekąd przerażające; sam King w przedmowie mówi, że opowiada ono o "pielęgniarkach śmierci zamiast życia". Roland, podczas swojej wędrówki do Mrocznej Wieży, zostaje zaatakowany przez grupę zielonych - słowo zombie nie pojawia się w opowieści, acz ja, dla uproszczenia (panie King, wybacz mi!) zastosuję to określenie. Zombie dopuszczają się pobicia Rolanda, i gdy ten już czuje liżącą go śmierć, odzyskuje przytomność wśród chmur. Tak naprawdę znajduje się w namiocie z białego jedwabiu, zaś jego pielęgniarkami są siostry. Nie są to jednak dobre siostry miłosierdzia, lecz głodne mordu czarownice... Mam nadzieję, że nie wyjawiłam zbyt wiele ;) Kim są lekarze? Och, to dość zaskakujące. Na pewno są jednak świetni w swoim fachu...
Jak na opowiadanie, czyta się nieźle; mrok i zło czają się na kolejnych stronicach i nie pozwalają na odłożenie książki. Zdecydowanym atrybutem historii jest siostra Jenna, ale kim jest i czego dokona - musicie dowiedzieć się sami.
Ocena: 8/10
7. Wszystko jest względne
Kolejne bardzo dobre opowiadanie. Historia Dinka to opis kiepsko płatnej, ale wielce satysfakcjonującej pod względem korzyści "ubocznych" pracy dla TransKorp. Dowiadujemy się, czym zajmuje się Dink i jak doszedł do tego, że wyrzuca monety do ścieków, a banknoty miele w młynku w zlewie.
Kto czytał, na pewno zrozumie, że w pewnym momencie pomyślałam o śmierci Leppera. "Wszystko jest względne" to porządna historia o paranormalnych zdolnościach, która wywołuje w czytelniku refleksję: a co, jeśli to prawda? ;) Wyjątkowo spodobał mi się jeden cytat:
"Istnieją dwa rodzaje strachu - przynajmniej taką mam teorię. Jest strach telewizyjny i prawdziwy strach. Myślę, że przechodzimy przez życie, znając tylko strach telewizyjny."
(podrozdział VIII, str. 211)
Ocena: 8/10
8. Teoria zwierząt domowych L.T.
Dość zabawna, choć pod koniec nieco tragiczna opowiastka o teorii zwierząt domowych faceta, którego opuściła żona (a może nie żyje). Teoria mówi o tym, że najgorszym prezentem, jaki można dać ukochanej osobie, jest zwierzę domowe. L.T. dał żonie kota, zaś żona dała mu psa. W rezultacie kot żony był kotem męża, a pies męża - psem żony. Teoria jest doskonale rozwinięta i, po przeczytaniu tejże, mogę się uważać za jej zwolenniczkę. A swoją drogą - chyba jedyna semi-komediowa opowiastka zbioru.
Ocena: 8/10
9. Drogowy wirus zmierza na północ
Mój faworyt. Absolutny majstersztyk. Świetne opowiadanie o pewnym zmieniającym się obrazie. Napięcie, groza, morderstwo. Kawałek dobrej prozy. Przy tym opowiadaniu naprawdę miałam coś przypominającego lekkiego stracha. Mamy pisarza (no, ba!), którego nęka kryzys twórczy (oczywiście!). Przejeżdżając przez niewielkie miasteczko zatrzymuje się przy wyprzedaży garażowej jednego z domków. I tam odkrywa niezwykły obraz, zatytułowany, notabene, "Drogowy wirus zmierza na północ". Z nowym nabytkiem wsiada do auta i kontynuuje podróż, ale obraz już nigdy nie będzie taki sam... A Drogowy Wirus nie poprzestanie, dopóki nie dorwie naszego pisarza. Fabuła może i nie zdumiewa oryginalnością, ale wykonanie... ach, wciąż jestem pod wrażeniem.
Ocena: 10/10
10. Obiad w Gotham Cafe
Mężczyzna, rozwodzący się z kobietą, szalony kierownik sali restauracyjnej, mnóstwo krwi, jelita wypływające z brzucha i sporo przekleństw. Aż chciałoby się rzec: Classic King. A Gotham Cafe brzmi też całkiem nieźle, niejako w hołdzie dla Batmana. Całkiem przyjemna rozrywka.
Ocena: 8/10
11. To wrażenie można nazwać tylko po francusku
To wrażenie, które dla S. Kinga w posłowiu oznacza piekło: powtarzalność. Ja również miewam to wrażenie, które można nazwać tylko po francusku, atoli nigdy tak namacalnie, jak bohaterka. Jej deja vu jest tak silne, że zastanawiamy się: czy ona widziała przyszłość, która się spełnia? A może wciąż na nowo przeżywa jedną i tę samą sytuację?
Ta historia przypomniała mi opowiadanie "Afterlife", które autor przeczytał w grudniu tego roku (można posłuchać tutaj: http://www.youtube.com/watch?v=j--hDgtmQIw, po angielsku, naprawdę świetne!). Może i w "Afterlife" należy szukać definicji deja vu. Może żyjemy wciąż na nowo, w kółko odtwarzamy swoje życie, a deja vu jest jedynym tego dowodem?
Wracając do opowiadania "To wrażenie..." - solidnie napisana historia, trzymająca w napięciu.
Ocena: 8/10
12. 1408
Oglądałam ekranizację tego opowiadania i, prawdę mówiąc, miałam ochotę wyjść z kina. Nie podobała mi się. Nie czułam grozy, wręcz przeciwnie - śmieszyło mnie to, co na ekranie (choć może to wina moich skłonności do filmów grozy, obejrzałam ich tyle, że ciężko mnie przestraszyć). Jeśli zaś chodzi o opowiadanie... Cóż. Może to wina filmu, może jestem uprzedzona, ale nie podeszło mi. Opętany pokój hotelowy (1+4+0+8=13) z wachlarzem samobójstw, niewyjaśnionych śmierci i morderstw to jednak świetny pomysł na pełną powieść, chociaż zaraz, zaraz... To już było! "Lśnienie" to nie jeden, a cały hotel grozy! I ach, co to był za hotel... Więc mimo wszystko, jeśli chodzi o powtórki z rozrywki - jestem na nie. "Lśnienia" Stephena Kinga nawet sam Stephen King nie podrobi.
Ocena: 5/10
13. Jazda na kuli
I znów miałam deja vu. To już było, może nieco inaczej, ale było! Jazda z trupem? Czy to nie pachnie "Christine"? Mimo to całkiem niezłe opowiadanie o trudnym wyborze między życiem a śmiercią, zombi za kierownicą, zapach ziemi i rozkładu. "Ubaw to ubaw, szlus to szlus". Moim zdaniem historia powinna się zakończyć znacznie wcześniej; przez końcowe dłużyzny moja ocena spadła znacząco.
Ocena: 6/10
14. Szczenśliwa moneta
Długo się zastanawiałam, jak określić to opowiadanie. I wreszcie wiem: urocze. Tak, to opowiadanie, ze swoim bolesnym błędem ortograficznym w tytule, jest urocze. Opowiada o tym, jak szczenśliwa może być moneta... Logiczne, prawda? ;) Jednak jest tu coś więcej: jest wyrazista bohaterka z problemami, jest marzenie, jest szansa na happy end. Brak tutaj grozy, to raczej obyczajowy utwór. Aczkolwiek nienajgorszy.
Ocena: 7/10
Podsumowanie
Czytałam inne zbiory opowiadań Mistrza i ten zbiór plasuje się na miejscu czwartym. Generalnie to, co mi się najbardziej w opowiadaniach Mistrza podoba i tutaj się znalazło - mianowicie zabawa stylem. Każde opowiadanie jest historią opowiedzianą z perspektywy kogoś innego - a to nieujawnionego narratora, a to gangstera, a to dziennikarza, a to pisarza, a to robotnika. I każda jest wiarygodna. King ma tak giętkie pióro, że potrafi w każdej historii zawrzeć inne powiedzonka, inne wartości, a każdemu bohaterowi tworzy świat widziany innymi oczami. Język, którym posługuje się pisarz jest bardziej elokwentny od języka robotnika, zaś gangster mówi niegramatycznie i paple swoistą, niedbałą mową. Dlatego też czytając kolejne opowiadanie nie mamy wrażenia, że jest ono kalką poprzedniego, pomimo innej treści; każde opowiadanie zawiera się samo w sobie i tak też się zamyka. Czy są to rzeczywiście mroczne opowieści? Cóż, na pewno dotyczą mrocznych tematów. Czy straszą? Niezupełnie. A czy mogą zauroczyć? Jak zawsze u Kinga ;)
Zbiory opowiadań S. Kinga, które przeczytałam
(kolejność uporządowana wedle mojej oceny):
1. Cztery pory roku
Absolutny faworyt ze "Skazani na Shawshank" na czele. Genialny zbiór, w którym każda z czterech mini-powieści jest dziełem sztuki. Trzy historie zostały zekranizowane - "Skazani na Shawshank", "Zdolny uczeń" oraz "Ciało".
WIOSNA NADZIEI - "Skazani na Shawshank"
Tej minipowieści chyba nie trzeba nikomu przedstawiać; głośny film z Morganem Freemanem z 1994 roku oddaje historię w pełni. Samo opowiadanie, historia człowieka, który może wszystko załatwić i błyskotliwej ucieczki z więzienia, to absolutne dzieło sztuki. Historia z gatunku must-read.
LATO ZEPSUCIA - "Zdolny uczeń"
Wciągająca, mrożąca krew w żyłach nowelka, od lektury której stają włosy na rękach. Nie ma tutaj niczego nadprzyrodzonego, co sprawia, że tym bardziej przeraża; młody chłopiec odnajduje byłego zbrodniarza wojennego i zmusza go do opowiadania o wojnie i o wszystkich potwornościach, których się dopuścił. Zaś sam chłopiec okazuje się być naprawdę zdolnym uczniem. Chyba nawet przerasta swojego mistrza...
JESIEŃ NIEWINNOŚCI - "Ciało"
Do tej historii mam sentyment, ponieważ dawno temu, jeszcze jako nastolatka, oglądałam film na podstawie tej historii. Utożsamiałam się z bohaterami, którzy byli w moim wieku, i którzy wyruszyli na poszukiwania pewnych zwłok. Do dzisiaj pamiętam, jak ściskałam zęby, gdy jeden z chłopców wyjął pijawkę z majtek. Opowiadanie zaś, przeczytane po latach i bez wiedzy o filmie sprawiło, że miałam deja vu. Wreszcie przypomniałam sobie tamten film i... jaka była moja radość! Dlatego być może moja opinia nie jest obiektywna. Opowiadanie "Ciało" jest bardzo dobre, pomimo nieprzyjemnego akcentu poszukiwania zwłok to jest sympatyczne, pachnące lasem, przyjaźnią, beztroskim wiekiem nastoletnim i latem. Lubię je i polecam.
ZIMOWA OPOWIEŚĆ - "Metoda oddychania"
Najsłabsze ze zbioru. Grupa mężczyzn spotyka się w swoistym "klubie dżentelmenów" i opowiada sobie nawzajem historie. Głównym motywem minipowieści są wspomnienia pewnego lekarza o porodzie, w wyniku którego zmarła pacjentka. "Metoda oddychania" to jedyne opowiadanie grozy w całym zbiorku. Ładnie napisane, treściwe, czasem wręcz zbyt dokładne opisy i dość odpychające zakończenie. Można przeczytać, ale bez fajerwerków.
2. Czwarta po północy
Na drugim miejscu ze względu na dwie (spośród czterech) mini-powieści, które są genialne.
"Langoliery"
Historia o pewnym locie samolotem, w czasie którego znika większość pasażerów. Pozostali nieźle się zdziwią, gdy się obudzą, a rozwiązanie zagadki jest w niezwykle "kingowym" stylu.
"Tajemnicze okno, tajemniczy ogród"
Opowiadanie zostało zekranizowane pod tytułem "Sekretne okno" z Johnny'm Deppem w roli głównej. Zarówno opowiadanie, jak i film są świetne, trzymają w napięciu, a ich zakończenie sprawia, że musimy zbierać szczękę z podłogi. Lubię zaskakujące zakończenia!
Pozostałe dwa opowiadania: "Policjant biblioteczny" oraz "Polaroidowy pies" jak dla mnie, sporo poniżej przeciętnej.
"Policjant biblioteczny" może straszy w Ameryce, gdzie straszy się nim dzieci, nieoddające książek na czas, jednak mnie nie porwał.
"Polaroidowy pies" był nieco lepszy, ponieważ lubię historie o zmieniających się obrazach, fotografiach, które są niejako wrotami do innego wymiaru (jak chociażby wyżej opisany "Drogowy wirus jedzie na północ" czy "Portret Doriana Graya" Oscara Wilde). Cały zbiór warto przeczytać, głównie ze względu na dwa pierwsze opowiadania, niemniej wszystkie stanowią kawałki dobrej prozy.
3. Nocna zmiana
W tym zbiorze największym dziełem jest słynne "Dzieci kukurydzy", przepełnione grozą opowiadanie, w którym pojawia się coś paranormalnego, coś strasznego i coś mrocznego; dzieci pozostawione bez dorosłych i składające ludzi w ofierze, w tym siebie samych (po ukończeniu określonego wieku), a wszystko to na bezkresnych polach kukurydzy.
Stephen King lubuje się w motywie kukurydzianym (najlepszym tego przykładem jest Matka Abigail wśród kukurydzy w "Bastionie"), a i ja również ten motyw polubiłam. A "Dzieci kukurydzy", które kilkakrotnie - z różnymi rezultatami - sfilmowano, to majstersztyk krótkich form prozatorskich.
Mi osobiście, poza wyżej wymienionym, bardzo podeszły do gusta opowiadania "Cmentarna szychta", "Człowiek, który kochał kwiaty" oraz "Ciężarówki". Pozostałe opowiadania również warte przeczytania, a jest ich w tym zbiorze aż dwadzieścia.
4. Wszystko jest względne
Opisany w poście zbiór, czwarte miejsce :)
5. Po zachodzie słońca
Najsłabszy z dotychczas czytanych przeze mnie zbiorów Stephena Kinga, choć kilka spośród trzynastu opowiadań godne przeczytania i, niejako, ratujące całość: "N.", "Rower stacjonarny" i tytułowe "Po zachodzie słońca". Dyplomatycznie powiem, że fani Kinga powinni tę pozycję przeczytać, ale ci, co dopiero przygodę z Mistrzem zamierzają zacząć, niech omijają ten zbiór z daleka (przynajmniej na początku). Można się do autora zniechęcić. Sam King kilka lat temu stwierdził, że wypalił się, jeśli chodzi o krótkie utwory, dlatego łaskawie mu wybaczam ;)
_______________
Generalnie lubię zbiory opowiadań ze względu na ich praktyczność. Tuż przed snem można przeczytać krótkie opowiadanko i na nim zakończyć. Dla mnie to ogromny plus, zważywszy na to, że wielokrotnie wciągałam się w powieść i czytałam, czytałam, czytałam... aż na zegarze wybijała czwarta nad ranem (czwarta po północy;)). Krótkie formy prozatorskie pozwalają na chwilę oddechu między prozaicznymi sprawami, wypełniają nam czas podczas czekania, aż zagotują się ziemniaki lub przyjedzie autobus; a mimo to uważam, że pisanie opowiadań jest bardzo trudne. Zawrzeć na kilkunastu stronach całą historię? I to w taki sposób, aby czytelnik nie poczuł się oszukany, że coś przed nim zatajono, coś przemilczano, coś zbagatelizowano? To sztuka. I Stephen King zdecydowanie tę sztukę posiadł, z lepszym czy gorszym skutkiem, ale posiadł.
dwa pierwsze zbiory przedstawione w Twojej recenzji już za mną :) Po pierwszy sięgnęłam ze względu na "1408".. obejrzałam film i tak mi się podobał, że zapragnęłam przeczytać - a tam totalna klapa moim zdaniem :) opowiadanie to zaledwie 1/3 może i mniej tego co zobaczyłam na ekranie! :) Drugi zbiór czytałam głównie ze względu na "Skazanych na Shawshank"... :) znów podobna historia - obejrzałam najpierw film i opowiadanie mnie nieco zawiodło, bo czułam się jakbym czytała jedynie jego streszczenie. Ale reszta opowiadań z tego zbioru miło wspominam! zwłaszcza "metoda oddychania" :)
OdpowiedzUsuńKochana z tym linka within to było tak :) kliknij u mnie na ten napis, malutki co jest pod tymi pięcioma propozycjami u mnie a przeniesie Cię na odpowiednią stronę, a tam już powinnaś mieć dalsze instrukcje :)
UsuńPolecam Ci jeszcze zbiór "Marzenia i koszmary", jeśli nie czytałaś - mój ulubiony, oczywiście niektóre opowiadania z powyższej listy są o wiele lepsze od tam zamieszczonych, ale mam do niego wielki sentyment:)
OdpowiedzUsuńNajbardziej z tych 5 książek pragnę "Nocnej zmiany". Prawdopodobnie ze względu na "Dzieci kukurydzy" ;p.
OdpowiedzUsuńŚwietna recenzja! Na pewno praco i czasochłonna :D.
Pozdrawiam!
Melon