Arch.: Bridget Jones. Dwa razy
2x Bridget Jones
„Bycie kobietą jest gorsze od bycia rolnikiem - mamy tyle roboty z plewieniem i pryskaniem upraw: trzeba depilować nogi woskiem, golić pachy, skubać brwi, ścierać pumeksem stopy, złuszczać i nawilżać naskórek, oczyszczać pory, farbować odrosty, malować rzęsy, piłować paznokcie, masować cellulitis, gimnastykować mięśnie brzucha. W dodatku te wszystkie zabiegi są tak precyzyjne, że wystarczy kilka dni, aby się całkiem zapuścić”
tłumaczenie: Zuzanna Naczyńska
wydawnictwo: Zysk i S-ka, 2001
ISBN: 83-7298-036-5
liczba stron: 236
„Jedzenie to duszenie smutków poduszką tłuszczu.”
tłumaczenie: Aldona Możdżyńska
wydawnictwo: Zysk i S-ka, 2004
ISBN: 83-7298-717-3
liczba stron: 352
Bridget to typowa kobieta w wieku - uśredniając obie części - około 30 lat. Ciągle walczy ze słabościami - z jedzeniem, z piciem, z papierosami, z niezbyt eleganckimi przyzwyczajeniami. Ciągle trafia na - i tu cytat - "alkoholików, pracoholików, związkofobów, żonatych lub mających dziewczyny, mizoginów, megalomanów, szowinistów, emocjonalnych popaprańców, pijawki i zboczeńców", a mimo to ciągle wierzy i czeka na prawdziwą, bajeczną miłość.
Nie będę zanudzać Was opisem fabuły, a jako, że "Archiwum najlepszych" to mój osobisty wynalazek, roszczę sobie do tego prawo ;) Wychodzę z założenia, że zarówno książki, jak i ekranizacje były tak głośne, tak reklamowane, że kto chciał, to już dawno poznał. A kto ma tę niebywałą przyjemność jeszcze przed sobą - nalegam, by w tym momencie wstał i poszedł do biblioteki ;)
Wiele kobiet utożsamia się z nią, ja również. Nie miałabym nic przeciwko takiej przyjaciółce (o ile zadręczałaby swoimi problemami i maniakalnymi postanowieniami kogoś innego). Oba "Dzienniki" - zarówno część pierwsza, po prostu "Dziennik Bridget Jones", jak i druga: "W pogoni za rozumem" to rewelacyjne, lekkie i przezabawne opowieści traktujące o perypetiach... tak naprawdę każdej z nas, kobiet. Czasem przerysowane, czasem przesadzone, ale ostatecznie gdybym ja miała taką lotność w pisaniu, jak Bridget, pisałabym w swoim dzienniku podobne rzeczy. Absolutne must-read dla każdej kobiety!
A filmy (Dziennik, W pogoni...) to genialne, pełne świetnego humoru uzupełnienie lektury, ze wspaniałą Renee Zellweger, boskim Hugh Grantem i intrygującym Colinem Firthem, idealnie dobranych do swoich ról. Polecam.
Czytałam obie i tak średnio mi się podobały. miejscami mnie nudziły.
OdpowiedzUsuńKsiążki mi się bardzo podobały, filmy natomiast pierwszy świetny, drugi już mniej mi się podobał. Ale świetna obsada aktorska, Renee Zellweger jako Bridget jest genialna, a Colin Firth i Hugh Grant tak się dopasowali do swoich ról, że dla mnie stali się nieodrębną częścią postaci. Poza tym Hugh Grant jako ten 'bad guy' to fajna odmiana po tych wszystkich dobrych rolach:)
OdpowiedzUsuńBridget! Też ją uwielbiam, zarówno w wersji papierowej, jak i filmowej :) Pierwsza część książki podobała mi się jednak nieco bardziej, niż druga. Myślę też, że Renee Zellweger świetnie spisała się w roli Bridget :)
OdpowiedzUsuńOglądałam tylko filmy :( Scena z tymi ogromnymi majtami mnie zmiażdżyła :D nie pamiętam jak one się nazywają...babcine pantalony?..nie, chyba inaczej :). Jeśli gdzieś znajdę te książki to chętnie je zakupię, bo to w końcu Bridget Jones!!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Ogromne majtasy? Też nie pamiętam dokładnej nazwy, ale wiem, że poszły na aukcji za 2 tysiące (?) funtów :)
UsuńUbóstwiam Bridget. Wolę jednak tę filmową. Jakoś bardziej do mnie przemawia. Nawet mój mąż z ogromną przyjemnością zasiada ze mną przez telewizorem :)
OdpowiedzUsuńKsiążek nie czytałam, ale znam filmy. Ta historia zawsze poprawia mi humor, Bridget coś w sobie ma :) Niedawno czytałam, że miała być trzecia część, ale Zellweger nie chce znowu tyle przytyć do roli.
OdpowiedzUsuńWcale się jej nie dziwię. Czytałam kiedyś artykuł o tym, jak tyła i chudła na zmianę, bo akurat tuż po pierwszym filmie grała w jakimś, w którym miała być szczupła, a później w drugiej części Bridget - i znów musiała przybrać. Powiem szczerze, że bardzo ją podziwiam za determinację, ale w sumie opłaciło się - to bardzo świetna rola i nieco wykreowała Zellweger.
UsuńNie jestem największym fanem komedii romantycznych. Nie oglądałem nawet filmów o Bridget, mimo że występują tam aktorzy, których bardzo lubię. I jednak jeśli już miałbym się zabrać za ten tytuł, to mimo wszystko jednak w wersji filmowej. Bo w wersji pisanej, to chyba zdecydowanie nie moje klimaty:)
OdpowiedzUsuńJesteś facetem. Bridget mogłaby być dla Ciebie mentorką, kimś w rodzaju przewodnika po świecie bab, ale z drugiej strony mogłaby za dużo Ci powiedzieć, więc w sumie może lepiej, byś nie czytał ;)
UsuńUwielbiam Bridget w kazdej wersji. Cytat jest świetny. A podobno ma być kolejna część jej perypetii, z czego bardzo się cieszę i czekam z niecierpliwością czym znowu błyśnie BJ.
OdpowiedzUsuńTak, teraz Bridget ma pisać na twitterze i czytać ebooki ;) Też o tym słyszałam, ciekawe, czy rzeczywiście wyjdzie następna książka.
UsuńKocham Bridget, nie ma to tamto. :) Jednak przyznaje, że wolę filmy niż książki w tym przypadku. :) Ile razy by tego tv nie powtarzała, tyle razy obejrzę. ;)
OdpowiedzUsuńNie pałam sympatią do Bridget Jones i w sumie nie wiem dlaczego, bo mam przyjaciółkę, która bardzo ją przypomina: walczy z paleniem do wielu lat, od winka nie stroni, jedzonko lubi przez co wiecznie się odchudza, a do tego ma tendencję do ciąganie mnie po szemranych lokalach (z czego mój samiec nie jest zadowolony), ale kocham ją za to całym sercem, bo jest cudowna :-)
OdpowiedzUsuń"Dziennik Bridget Jones" ledwie przetrwałam, za to jego ekranizacja bardzo mi się podobała, może dlatego, że lubię H. Granta ;-)
Szemrane lokale - tak, to bardzo w stylu Bridget, a może raczej jej przyjaciółki Sharon ;)
UsuńOglądałam film, nie czytałam... ale postać Bridget jest mega!
OdpowiedzUsuńCzytałam obie części i bardzo dobrze wspominam przygody Bridget. Uśmiałam się podczas lektury. Tak myślę, że jeszcze wrócę do tych książek... :)
OdpowiedzUsuńFilmy rzeczywiście są świetne, a o książkach niestety nie mogę nic powiedzieć - pozostaje wybrać się do biblioteki :)
OdpowiedzUsuńŻadnej jeszcze nie czytałam, ale mam w planach;)
OdpowiedzUsuńNie sądzę, że dobrym pomysłem byłoby przeczytanie tej książki przez moją szanowną osobę. Tylko się nie obraź, ale codzienne życie kobiet mnie nie za bardzo interesuje ;P. A dlaczegóż?! Dlategóż, iż jak sądzę jestem facetem ;D.
OdpowiedzUsuńMiłego wieczoru!
Melon
Eee, gdzieżbym miała się gniewać? ;) Tylko nie wiem, czy jest takie słowo, jak "dlategóż" ;P
UsuńNo coś Ty ;P. To tylko zapożyczenie z pewnego kabaretu ;D.
UsuńDruga część na mnie aż takiego wrażenia nie zrobiła, ale "Dziennik..." jest po prostu obłędny i w wersji książkowej, i filmowe. Oglądałam go kilka razy (co mi się zdarza rzadko, a właściwie prawie wcale) i za każdym razem zwijam się ze śmiechu. Ze łzami w oczach. Bridget Jones powinno się przepisywać na doła. ;)
OdpowiedzUsuńBridget + winko = najlepszy lek na małe depresje :)
UsuńMam dokładnie tak samo. A scena, w której Colin Firth mówi "I like You just as You are" za każdym razem wywołuje u mnie przyśpieszone bicie serca :)
Usuńhttp://www.youtube.com/watch?v=oZu2JfM2Aq8
UsuńAwww.... ;)
Taką matematykę to ja lubię. :P
UsuńMuszę się przyznać, że ksiażkę mijałam wiele razy, ale jeszcze nie czytałam. Wiem - wstyd, bo jak można nie znać Bridget? Dobrze jednak, że wiem "o czym w trawie piszczy" ;) A to dlaczego? Oglądałam film ("Dziennik...") i uwielbiam do niego powracać ;)
OdpowiedzUsuńTo żaden wstyd! Po prostu masz przed sobą niebywałą przyjemność poznania tej książki :)
UsuńJuż nie mogę doczekać się tej przyjemności. Ale póki co lektury pozytywizmu wiodą prym ;)
UsuńNa ogół prycham i syczę na widok lyteratury kobiecej, ale Bridget była po prostu rewelacyjna, zarówno oryginał jak i ekranizacje. Zresztą ja nie wierzę w istnienie złego filmu z udziałem Firtha i już, tak btw ;] Do książki tak często nie wracam, ale film, przynajmniej raz do roku, na Święta, obejrzeć muszę. Darcy w sweterku z reniferem to absolutna klasyka ^^ Poza tym chyba naprawdę jedna z niewielu ekranizacji, która utrzymuje poziom książki i której sequel nie był strzałem w stopę :)
OdpowiedzUsuńCo do tej babskiej literatury to zgadzam się, również nie jestem fanką, ale Bridget to co innego. A Firth... eh, co za mężczyzna. To taki mąż. A Grant to taki kochanek. Bridget mogła to przemyśleć lepiej ;)
UsuńMuszę przyznać (ze wstydem?), że nie książki nigdy nie miałam w rękach. Za to film oglądałam kilkakrotnie i bardzo mi się podobał:)
OdpowiedzUsuńFilmów nie widziałam, książek nie czytałam i nie sięgnęłabym. Zdarzyło mi się jednak dostać audiobooki, to przesłuchałam. Pierwsza część w interpretacji Doroty Segdy - do zapomnienia. Druga część - w interpretacji Darii Trafankowskiej dużo lepsza. I ciekawsza powieść i lepsza interpretacja. Trafankowska, jak czyta jak się Bridget upija, to w jej głosie słychać każdy kolejny wypity kieliszek alkoholu. Wywiad z Colinem Firthem - bezcenny. Z tego co słyszałam w filmie pominięta scena. Imo - zupełnie niesłusznie. Firth w podwójnej roli - coś pięknego.
OdpowiedzUsuńNatomiast nie odczuwam pokrewieństwa duchowego z bohaterką. Drażnią mnie takie kobiety, więc pewnie ani po film ani po książkę nie sięgnę. Choć nie wykluczam, że do audiobooka "W pogoni za rozumem" jeśli będę potrzebowała się pośmiać, powrócę.