Mgła, James Herbert
tytuł oryginału: The Fog, 1975
tłumaczenie: Maciej Gotzmann
wydawnictwo: Książnica, 2010
ISBN: 978-83-245-7732-3
liczba stron: 317
"Gdy tak leżał w rozpostartymi ramionami, oszołomiony upadkiem, gołębie opadły jego wznoszącą się i opadającą pierś i kontynuowały swoje wymyślne tortury."
James Herbert nazywany jest brytyjskim mistrzem grozy, i jak na tatusia gatunku przystało wciąż jest bardzo poczytny, mimo, że jego pierwsza książka, "Szczury", została wydana w 1974 roku. "Mgła" to druga powieść napisana przez Brytyjczyka, zaś pierwsza tego autora, którą przeczytałam.
W małym angielskim miasteczku rozstąpiła się ziemia, pochłaniając w ogromnej jamie kawał lądu. Wiele osób zginęło; John Holman, pracownik Ministerstwa Ochrony Środowiska, akurat przejeżdżał przez wioskę i wraz z autem wpadł w rozpadlinę. Miał więcej szczęścia, jak rozumu, gdyż jego auto znalazło się na cienkim końcu rozstąpienia, dzięki czemu udało mu się wyjść z impasu. Choć - nie do końca. Z otwartej jamy, z samych czeluści Ziemi, wychynęła dziwna, żółta mgła, która sprawiła, że Johna opętało szaleństwo.
"Miało żółtawy odcień i lekką, acz wyczuwalną woń. Prawdopodobnie był to obłok mgły uwolniony z najgłębszych otchłani Ziemi przez przesunięcie się mas tektonicznych, wypuszczony ze swego wiekowego więzienia"
Szybka akcja ratownicza i krótki pobyt w szpitalu przywróciły Johna do zdrowia, i wydawało się, że oprócz dziwacznego rozsunięcia się ziemi nic już nikomu nie grozi. Sytuacja była opanowana.
"Przebił się wzrokiem w dół, przez ciemność, i wstrząsnął nim niesamowity widok. To było tak, jak gdyby otworzyły się najgłębsze czeluście Ziemi; czerń wydawała się nie mieć końca"
James Herbert |
Nic bardziej mylnego. Mgła, która wydostała się z dziury, zaczęła dryfować, a ludzie, którzy się z nią zetknęli, wpadali w obłęd. Jeden mężczyzna porąbał siekierą całą rodzinę. Pewnego rolnika zadeptały krowy. Grupa uczniów urządziła orgię, podczas której zadźgała się wzajemnie. I nikt, oprócz Johna, nie potrafił połączyć faktów.
Wszystkie te dziwne, kuriozalne zbrodnie miały wspólny mianownik - żółtą mgłę.
Czym jest to dziwaczne zjawisko atmosferyczne, swobodnie przemierzające kraj, pozostawiające po sobie ludzi w stanie skrajnego szaleństwa i poddających się niewytłumaczalnej żądzy mordu? I dlaczego John, który był obecny podczas wyłaniania się mgły z czeluści ziemi, nagle uodpornił się na jej działanie - jako jedyny?
Teraz Holman, w porozumieniu z najtęższymi głowami Anglii, będzie musiał zgłębić tajemnicę mgły i spróbować ją zniszczyć. Czym ona jest? Czy to jakaś broń biologiczna? Skażenie środowiska? A może efekt działań wojskowych? A może żadne z powyższych? I jak zapobiec kolejnym napadom szału, makabrycznym morderstwom i śmierci setek tysięcy ludzi? Zegar tyka, a mgła niebezpiecznie zbliża się do Londynu...
"Mgła" została wydana w 1975 roku i o tym należy pamiętać. Kto bardziej lotny z mikrobiologii, genetyki czy innych nauk wyłapie sporo niejasności, błędów i dowodów na to, jak bardzo nauka rozwinęła się w ciągu ostatnich czterech dekad. Pamiętając jednak, że 38 lat temu ta książka musiała zachwycać rzetelnością danych z różnych dziedzin nauki, przyjmujemy ją bez pytań. Nie ma co kwestionować czegoś, co było niekwestionowane w czasie powstania.
Interesujące, że Herbert opisał atak (oczywiście wywołany mgłą) samolotu na wieżowiec. Przypomniało mi to o World Trade Center i wprawiło w refleksję - coś, co było tylko fantazją pisarza w czasach, kiedy nie znano słowa "terroryzm", w końcu się wydarzyło.
Jak na horror, jest lepiej niż nieźle. Znajdziemy tu odrobinę makabry, trochę strachu, mnóstwo napięcia. Przez pierwszą połowę książki poznajemy efekty, jakie mgła wywołuje wśród ludzi i zwierząt, a są to efekty wstrząsające. Pozwolę sobie powiedzieć, że jest to książka, jaką tygryski lubią najbardziej... Pełna akcji, dynamiki i tajemnic, i - choć rozwiązanie nieco rozczarowuje, a pleonazmy w stylu "spadać w dół" irytują - to nie nudzi. Gdyby "Mgłę" napisano dzisiaj, na pewno nie zostawiłabym na niej suchej nitki. Ale jest to, bądź co bądź, klasyka gatunku, i w tym kontekście jest to rewelacyjna lektura. Moje pierwsze spotkanie z Jamesem Herbertem zaliczam do bardzo udanych i z przyjemnością sięgnę po kolejne tytuły, które wyszły spod jego pióra. Polecam!
"A jego niewiarygodna opowieść miała jakąś dziwną logikę. Trzeba się było tylko przełamać, by w nią uwierzyć. Bo dopiero, gdy patrzy się na całą sprawę obiektywnie, widzi się, jak bardzo jest absurdalna"
Przymierzałam się do jego książek, ale jakoś nie potrafiłam się zdecydować na konkretny tytuł (trochę mnie odstraszyły niezbyt wysokie oceny na BiblioNETce). Na razie się wstrzymam.
OdpowiedzUsuńSkończyłam Becketta! Wow! Wow! Wow!
Wow!!! :)
UsuńPytanie: Ma to to jakieś sensowne zakończenie? Tzn. wyjaśnienie o co generalnie chodziło w tym całym ambarasie?
OdpowiedzUsuńSprostowanie: Słowo terroryzm znano. To że w słowniku PWN pojawiło się bodajże dopiero w latach 80-tych nie oznacza wcale, że próby definiowania nie było już wcześniej. Pierwsze defnicje (choć mało ścisłe) pojawiły się już w, o ile dobrze pamiętam, latach 30-tych.
Wiem, że ma to małe znaczenie dla tej recenzji, ale mało kiedy mogę pochwalić się swoją wiedzą, więc wykorzystuję każdą dostępną okazję :P
O proszę, fajnie wiedzieć :) Dobrze, dobrze, dziel się swoimi mądrościami, może i ja będę przez to nieco mądrzejsza :)
UsuńA odpowiedź na pytanie brzmi: tak.
;)
Zachęcasz, ale skoro nie zostawiłabyś inaczej suchej nitki na takiej współczesnej...no nie wiem, tym zdaniem uruchomiłaś u mnie czuły krytyczny punkt;) Chociaż ta makabryczna mgła pociąga...Oczywiście przy słowie "Mgła" od razu pomyślałam o Kingu.
OdpowiedzUsuńCiężko mi to wyjaśnić, ale z reguły jestem po prostu bardziej łaskawa dla starych dzieł, niż dla nowości :) Może to po prostu szacunek do starszych, który mi rodzice wpoili? ;)
UsuńAch, a "Szkieletowa załoga" będzie za jakiś czas, powoli czytam poszczególne opowiadania, "Mgłę" mam już za sobą :) Czytam i piszę na bieżąco, zbiorek jest takim przerywnikiem między powieściami:) więc jak wreszcie skończę, to będzie i recenzja :)
UsuńWłaśnie. Zabiłaś. Mnie. Nagłówkiem.
OdpowiedzUsuńPowiem jedno.
Zajebisty!!!
Gratuluję Ci pomysłowości, napatrzeć się nie mogę, jeden z najbardziej oryginalnych, jakie widziałam!:D
Aaaa:) Dziękuję! ;) Trochę walki z fotoszopem było... i z gumką na ogromnym powiększeniu :)
UsuńPierwszy raz słyszę (czytam?) o tym autorze. Moim skromnym zdaniem, im książki starsze, tym lepsze. To samo tyczy się Kinga. Za "Mgłą" się rozejrzę, to na pewno. Genialny nagłówek :D:D
OdpowiedzUsuńDziękuję :) Rozejrzyj się za autorem koniecznie. Jest przyzwoity, przynajmniej "Mgła" taka jest :)
UsuńWybieram się dzisiaj do biblioteki, więc na pewno się rozejrzę. Wkurzę się jak jej nie będzie bo narobiłaś mi na nią ochoty :D
UsuńNiestety nie miałem przyjemności, ale widzę że warto poszukać. A tak w ogóle niezła recenzja.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Dzięki :) Pozdrawiam również.
Usuńmmmm... coś dla mnie! :) poza tym nagłówek - genialny! z pazurkiem! :D
OdpowiedzUsuńDzięki Bejb :)
UsuńW ogóle nie kojarzę tego nazwiska, ale klasykę gatunku wypadałoby poznać. Podobnie jak Skrzat, kiedy dojrzałam tytuł, to pomyślałam, że będzie o kingowskiej "Mgle" :)
OdpowiedzUsuńSpadać w dół równie słynne i irytujące jak cofanie się do tyłu. No umie ktoś się cofać do przodu? :)
Zobaczycie, że wkrótce "spadanie w dół" zostanie uznane za całkiem sensowne wyrażenie. Raz - dlatego, że jest często używane, a co wchodzi nawyk często wchodzi też do słownika. Dwa, że obecnie mamy też wyrażenie "spadaj stąd", więc spadanie w dół można uznać za doprecyzowanie :D
UsuńJames Herbert i jego tłumacze wyprzedzili swoje pokolenie o kilkadziesiąt lat :P
Mnie najbardziej irytuje "fakt autentyczny" i "okres czasu" :)
UsuńA tak, Łukaszu, gdzieś słyszałam że "jest napisane" i "tu pisze", po dłuuugich dysputach naszych najmędrszych głów zostały (obie formy, sic!) uznane za poprawne. Cóż, to zdanie, które teraz napisałam, raczej się do poprawnych nie zalicza, ale wiecie, o co mi chodzi ;)
Nie jestem jakimś terrorystą językowym. Zresztą sam popełniam mnóstwo błędów. Według mnie język nie jest jakąś tam niesamowitą świętością. Nawet prof. Miodek kiedyś powiedział, że musi się zmieniać. A jeśli ludziom wygodniej jest używać "tu pisze" niż "jest napisane" to kimże jesteśmy, żeby im tego zabronić? :D
UsuńOj, Miodek by Ci zrobił wykład na temat tego, jak go zmiany irytują...Do dziś pamiętam wykład o ministerce i plaza hotel;)
UsuńTo ja zostanę terrorystą językowym "tu pisze" - sama też robię błędy, napiszę zanim pomyślę, ale za taką kwestię mam ochotę wychłostać :P
Aż obejrzałem sobie Bralczyka. W swoim programie stwierdził, że "tu pisze" jest dopuszczalne w języku potocznym (choć mniej eleganckie). Nie każdy chce być elegancki :P
UsuńSam używam oczywiście formy "jest napisane", ale uwielbiam bronić przegranych spraw :P
Ależ dysputa :) Skrzacie, miałaś wykłady z Miodkiem? Wow! ;)
UsuńJa też uparcie zawsze powtarzam "jest napisane", choć niestety już nikogo nie poprawiam :)
Błędy językowe są obecnie wszędzie, na fejsie, w mejlach, ludzie przestali się zastanawiać nad tym jak i co piszą, więc takie twory jak "poszłem", "wziąść", "poprostu" i "wogóle" albo - o zgrozo - "wogle" to już norma.
"Poszłem" to akurat twór dawniejszy. Nie znam się na etymologii, ale wyraźnie trąci rusycyzmem :( To właśnie mój znienawidzony błąd, który wśród młodych powoli odchodzi w zapomnienie.
UsuńA "poszedłam"? To już w ogóle twór nie z tej ziemi, jak to usłyszałam, to ręce mi opadły. A jeszcze skojarzyła mi się słynna zagadka językowa ze stroną bierną: 'Jacek obszedł jezioro, jezioro zostało ... przez Jacka.' I tu dopiero ludzie wymyślają słowa ;)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńWykażę się poprawną polszczyzną i napiszę:
Usuńbinola, "fikłam" ze śmiechu kombinując z odmianą, i mimo że wiem, że „obszedł”nie posiada strony biernej, to jednak próby przerobienia tego czasownika bawią mnie do łez :D
Miałam wykłady, ciągle można go spotkać na korytarzu, ale szczerze, to jego (skoro już się bawimy w słowa) "celebryckość" była dla mnie nie do zniesienia. I ma dosyć dziwną manierę - mianowicie wytykanie paluchem na wykładzie w kierunku tłumu i "powiem ci, "rzekłbym ci", itd. Irytujące, kiedy powtarza się to w ciągu 45 minut...Ale wspominam miło i autograf w indeksie jest;)
Usuń"Jezioro zostało obszednięte" i tego się będę trzymać :P
UsuńSkrzacie autograf obok jakiej oceny? ;P
Do tej pory nie wpadła mi w ręce żadna książka tego autora. Ale recenzja zachęciła mnie do poszukania jej w bibliotekach. Lubię takie horrory.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że zachęciłam :)
UsuńPrzeczytałam tę powieść, bo polecał ją King w "Danse Macabre" i nie żałuję, bo choć Herbert miewał lepsze pozycje to dzięki "Mgle" odkryłam jego ciekawe pióro:) Paulina, polecam Ci "Ciemność" w następnej kolejności - fabularnie, miejscami zbliżona do "Mgły", ale znajdziesz w niej jeszcze więcej makabry i nastroju grozy.
OdpowiedzUsuńhttp://horror-buffy1977.blogspot.com/2012/07/james-herbert-ciemnosc.html
O, widzisz :) To dzięki, chętnie się za "Ciemność" wezmę, polubiłam styl Herberta i z rozkoszą sięgnę po inne jego tworki.
UsuńNie przepadam za twórczością Herberta, najczęściej jego książki mnie rozczarowują, zapewne wynika to za faktu, że przywykłam do czegoś innego, zdecydowanie mocniejszego. Dlatego kiedy czytam którąś z książek Herberta, to czuję niedosyt i nieustanne pragnienie mocnych wrażeń. Masz racje pisząc, że wiele powieści tego autora powstawało w czasach dość odległych, kiedy subtelniej straszono i kiedy mocne ghost story robiło wrażenie, ale teraz nie wypada to już tak rewelacyjnie. Jednak klasyka to klasyka i zawsze warto ją poznać. "Mgły" nie czytałam, ale myślę, że mogłabym się na nią skusić, chociaż szczerze mówiąc nie mam do niej przekonania.
OdpowiedzUsuńTy też masz rację - jeśli chodzi o to subtelniejsze straszenie - i w sumie idąc tym tropem nie tylko Herbert rozczarowuje. Ja nie żałuję, że przeczytałam - podobało mi się! Ale Tobie powiem tak: nie czytaj, jeśli nie jesteś przekonana, tyle innych książek jest na półkach w bibliotekach i księgarniach, że szkoda tracić czasu na coś, co Cię z miejsca nie porywa :)
UsuńRównież nie żałuję czasu spędzonego z książkami Herbarta, nic z tych rzeczy. Tak jak pisałam to klasyka i dobrze jest ją poznać, jednak jego styl nie zadrażnia mnie, ale żeby było sprawiedliwie dam mu jeszcze szansę :-)
UsuńJak większość wypowiadających się tutaj osób - nie czytałam jeszcze tej powieści. Mi też skojarzyła się ona z Kingiem. Nawet nie chodzi o sam tytuł (tutaj skojarzenie jest oczywiste) ale fabułę. Mgła, która wywołuje w ludziach obłęd? Mam wrażenie, że to coś w stylu Kinga. Poza tym musiał podobać mu się ten pomysł, skoro poleca powieść Herberta;)
OdpowiedzUsuńDokładnie, też o tym samym pomyślałam - sporo podobieństw, choć Herbert nie jest aż takim gawędziarzem, jak King :)
UsuńWygląda na to, że mistrzów grozy jest całe mnóstwo, co kraj to inny mistrz grozy, a ja nie znam prawie żadnego:D Nazwisko Herbert kojarzy mi się tylko z "naszym" Herbertem, a tytuł "Mgła" z tytułem powieści innego, chyba najsłynniejszego, mistrza grozy:)Ale to jest właśnie najlepsze w przeglądaniu blogów innych, że można poznawać zupełnie nowych interesujących autorów.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Jaki kraj, taki mistrz grozy - a jaki jest nasz, polski? ;) Cieszę się, że dołożyłam się do poszerzania wiedzy czytelniczej :)
UsuńTeraz Brytyjczycy będą potrzebować nowego mistrza grozy:(
UsuńMnie także powyższa ,,Mgła'' na pierwszy rzut oka skojarzyła się z dziełem Kinga, lecz widzę, że to jednak zupełnie inny autor i inna, choć nieco zbliżona tematyka.
OdpowiedzUsuńZastanawiające jest to, że to, co było tylko fantazją pisarza zdarzyło się naprawdę. Wygląda to tak,jakby Herbert rzucił zaklęcie, w którym za kilka lat samolot powinien uderzyć na World Trade Center. Aż ciarki mnie przeszły na samą myśl. Wiem, że to tylko taki niefortunny zbieg okoliczności, lecz mimo wszystko daje do myślenia.
Interesująca książka. Rozejrzę się za nią.
Nie znam Lema, ale słyszałam, że i w jego książkach wiele rzeczy, które kiedyś były uznane za zbytnie "science-fiction", teraz już są całkiem rzeczywiste. Więc kto wie, czy jak czytamy o ufoludkach i wehikułach czasu, czy i to kiedyś się nie ziści :)
UsuńZapowiada się ciekawie ... szczególnie kusi ten klimat małego, prowincjonalnego miasteczka w Anglii. Trochę mi głupio, bo akurat o tym Herbercie nie słyszałam. Muszę poszukać, czy mają coś jego w mojej bibliotece. Kolejne zmiany na blogu? :)
OdpowiedzUsuńkolodynska.pl
Tylko nagłówek zmieniony :) Cieszę się, że Cię zaciekawiłam :)
UsuńJa pierdzielę... siekiera, krówska, orgia... o matko, normalnie całe zestawienie makabry :D. Świetne.
OdpowiedzUsuńJuż może nie będę oryginalny mówiąc to, ale mi też się kojarzyła Mgła Kinga, mimo że jeszcze jej nie czytałem :P.
Miłego wieczoru!
Melon
Jakbyś szukał - "Mgła" Kinga znajduje się w zbiorku opowiadań "Szkieletowa załoga", który to zbiorek czytam sobie powolutku od jakiegoś czasu i niebawem go zrecenzuję :)
UsuńWzajemnie :)
W nowym wydaniu książki (filmowym) tytułowa Mgła jest na pierwszym planie okładki, @Melon może więc spokojnie szukać jej i pod tą nazwą :-D
UsuńO, tego nie wiedziałam :) Dzięki za czujność!
UsuńNie znam autora, chociaż nazwisko znane, występujące w polskiej literaturze ;) Makabra, napięcie takich książek się boję najbardziej, bo bardzo wciągają i trudno się oderwać :)
OdpowiedzUsuńAż tyle makabry nie ma... Dość stonowany horror, ciekawy, ale nie tak całkiem przerażający :)
UsuńPodobno u Herberta często można znaleźć krew i mięcho :D Jak dotąd przeczytałem tylko "Nawiedzonego", który jakoś szczególnie mną nie wstrząsnął - ot, solidne ghost story, nic ponadto. Mam jeszcze dwie jego powieści ("Nikt naprawdę" i...coś jeszcze - skleroza), tak że prędzej czy później dam mu drugą szansę :-D Fabuła "Mgły" przywodzi na myśl stare horrory klasy B :-P
OdpowiedzUsuńO, tak - z takimi horrorami może się kojarzyć :) Sztuczne napięcie, dziwna muzyczka, litry sztucznej krwi ;) Jak mówiłam, książka stara, więc nie ma co od niej wymagać wielkiego napięcia, ale jest przyzwoita i wciąga... Czego chcieć więcej :)
UsuńJames Herbert wczoraj zmarł :( Miał 69 lat. Szkoda faceta, mógł jeszcze kilka(naście) lat pożyć...
Usuń