Arch.: Jestem legendą, Richard Matheson
tytuł oryginału: I Am Legend, 1954
tłumaczenie: Paulina Braiter
wydawnictwo: MAG, 2008
ISBN: 978-83-7480-071-6
liczba stron: 224
"Oto jesteśmy, my ludzie, beztroskie dzieciaki, wygodnie jak u mamy za piecem, osaczeni przez zgraję krwiopijców, którzy nie pragną niczego innego jak tylko dorwać się do darmowego źródła i doić stuprocentową hemoglobinę"
Z racji tego, że już
niebawem uraczę Was recenzją zbioru opowiadań "Jest legendą: Antologia w
hołdzie Richardowi Mathesonowi", dzisiaj w Archiwum Najlepszych książka tego autora - absolutnie fenomenalna, ponadczasowa, rewelacyjna.
Cofnijmy się do roku 1954, kiedy książka została wydana. W niedalekiej
przyszłości – roku 1975 – zaczęły się burze piaskowe, a po nich wybuchła
epidemia. Trupy powracały z martwych, a zdrowi chorowali. Cała ludzkość
przemieniła się w zgraję wampirów, krwiopijców, nieśmiertelne istoty z piekła
rodem. Tylko Robert Neville, trzydziestosześciolatek z wytatuowanym na ciele
krzyżem, uszedł z życiem i zdrowiem. Obecnie, rok po wybuchu epidemii, pozostaje
ostatnim człowiekiem na Ziemi.
Zabunkrowany we wzmocnionej
twierdzy swojego własnego domu dzień po dniu wykonuje te same czynności. Rankiem
zbiera martwe ciała z podwórka i wyrzuca je do dołu, który płonie wiecznie,
niczym pochodnia. Zjada śniadanie. Naprawia maszyny, reperuje wyłamane przez
tłum deski okalające okna, zbiera stłuczone szkło i lustra. Wieczorem, kiedy
Oni się budzą, nastawia głośno muzykę klasyczną, by nie słyszeć ich nawoływań.
I tak przez cztery lata, w
całkowitej samotności.
"Wszystko to było dziwne, wszystkie związane z nimi fakty, to, że szukali schronienia w ciągu dnia, że unikali czosnku, że można ich było uśmiercić przy pomocy żerdzi, że podobno obawiali się krzyży, że przerażały ich lustra (...) Coś zupełnie niewiarygodnego, wszystko, co się z tym łączyło zamknięto na stronicach literatury fantastycznej. Istoty te należały do przeszłości; do melodramatów Stokera albo sielanek Summersa, były tematem krótkich notatek encyklopedycznych w Britannice albo stanowiły wodę na płyn pisarskiej wyobraźni, czy też materiał dla wytwórni sentymentalnych filmów. To tylko ulotna legenda, która przetrwała wieki. No cóż, okazała się prawdą"
Po jakimś czasie zaczyna
poszukiwać odpowiedzi na pytanie: co jest przyczyną wampiryzmu? Co wywołało
epidemię? Jak się przemieściła tak szybko, przekształcając się w pandemię,
która ogarnęła cały świat? I w jaki sposób działają artefakty, zabijające wampiry?
"Świat oszalał (...) umarli spacerują sobie wokół i ja nie wiem, co mam o tym myśleć. To, że ciała zmarłych powracają, stało się błahostką. Proszę, jak szybko człowiek akceptuje to, co niewiarygodne, byle tylko przyglądał się temu przez jakiś czas!"
Przez jakiś czas karmi się nadzieją, że jeszcze nic nie jest
stracone – a wszystko za sprawą pewnego brzydkiego kundla. Ale i nadzieja z
czasem umiera, choć jako ostatnia.
"Przekleństwo - pomyślał - chłoszcze mnie swoim biczem i rani do żywego"
„Jestem legendą” to opowieść o postapokaliptycznym świecie
opanowanym przez prawdziwie martwe oraz nieco żywe wampiry i jednym człowieku, ostatnim bastionie ludzkości, samotną
wyspą człowieczeństwa. Mówi o upadku jednego społeczeństwa na rzecz innego. Codzienna walka o przeżycie, o bezpieczeństwo, o spokój
tego zgorzkniałego i samotnego człowieka, który co dzień zastanawia się, jaki
jest właściwie sens jego dalszej egzystencji na tym padole, budzą współczucie i
respekt.
To bardzo smutna historia, skłaniająca
do refleksji o życiu i jego wartościach, a także o istocie społeczeństwa. Nasuwa się myśl, czy aby to nie
ludzkość jest powodem, dla którego warto żyć; gdy jej zabraknie, cóż pozostaje?
Samotność i nieustanny lęk? Tęsknota za najbliższymi, za ciepłem drugiego
człowieka, zwykłą rozmową? Dopiero teraz, przy schyłku cywilizacji, Neville
docenia to, co przed epidemią brał za pewnik. Codzienne podwózki do pracy przez Bena Cortmana, który nadal
przychodzi pod dom Roberta, ale już jako krwiopijca z przestawionym zegarem biologicznym. Śmiech córki Kathy. Ramiona żony Virginii. Neville coraz częściej myśli o samobójstwie, ale nie może się zdobyć na ten krok. Wciąż karmi się nadzieją, że nie jest sam. A może rzeczywiście nie jest?
A to wszystko przystępnym, prostym, dość oszczędnym językiem, pozbawionym patosu i sztucznego budowania napięcia. Może to właśnie ta prostota jest kluczem do tego, by stworzyć ponadczasowe arcydzieło?
A to wszystko przystępnym, prostym, dość oszczędnym językiem, pozbawionym patosu i sztucznego budowania napięcia. Może to właśnie ta prostota jest kluczem do tego, by stworzyć ponadczasowe arcydzieło?
Bardzo podobała mi się
adaptacja z 2007 roku, w której Will Smith zagrał główną rolę. Jednak próżno poszukiwać wielu podobieństw. Jestem skłonna powiedzieć, że film jest po prostu luźną, współczesną
interpretacją, dostosowaną do współczesnych czasów (akcja filmu dzieje się w latach 2009-2012) i - moim zdaniem - jest fantastyczna. Ale "Jestem legendą"
to nie jedyny film nakręcony na kanwie tej powieści. Poza nim powstały jeszcze
trzy ekranizacje, mianowicie: „Ostatni człowiek na Ziemi” (1964), „Człowiek Omega” (1971) i „Ostatni żywy człowiek” (2007).
***
Warto tę historię
poznać, przede wszystkim pierwowzór książkowy. Choć podejrzewam, że większość z Was film już widziała, a że polskie wydanie książki zbiegło się z premierą filmu, to niestety - przeszło bez echa.
Pozornie prosta, krótka historia, a tak wiele treści… Ja czytałam tę powieść już dwukrotnie (przed ekranizacją i po niej) i nie wątpię, że jeszcze do niej wrócę. Richard Matheson pokazał swój kunszt i żałuję, że tak niewiele jego dzieł przetłumaczono na język polski. Niemniej warto w ten sposób choć minimalnie poznać pióro autora, który sam w sobie, jeszcze za życia, stał się legendą. Polecam!
Pozornie prosta, krótka historia, a tak wiele treści… Ja czytałam tę powieść już dwukrotnie (przed ekranizacją i po niej) i nie wątpię, że jeszcze do niej wrócę. Richard Matheson pokazał swój kunszt i żałuję, że tak niewiele jego dzieł przetłumaczono na język polski. Niemniej warto w ten sposób choć minimalnie poznać pióro autora, który sam w sobie, jeszcze za życia, stał się legendą. Polecam!
Recenzja pojawiła się także na portalu Kostnica.pl
(W ramach: Trójki E-PIK)
O, dawno archiwum nie było :) Książki nie czytałam, ale kiedyś rozmawiałam ze znajomym na temat tego filmu i stwierdził, że to beznadzieja i nie mam żałować, że nie oglądałam. Zainteresuję się książką, a kiedyś tam dam się namówić i na film, by wyrobić sobie własne zdanie :)
OdpowiedzUsuńFakt :) To przez te konkursy z ZwB :) Kilka tygodni bez archiwum, i jakoś w sumie za nim zatęskniłam, aczkolwiek jeszcze notka o III tomie Władcy Pierścieni czeka, napisana :) Najpierw przeczytaj książkę, dobrze Ci radzę :) Mam nadzieję, że Ci się spodoba.
UsuńOglądałam jakiś czas temu filmową aranżacje ,,Jestem legendą'' i bardzo mi się podobała. Co do książki, to faktycznie jej wydanie zbiegło się z filmową premierą. Ja zresztą także bym nie wiedziała o istnieniu książkowej wersji, gdyby nie to, że akurat przez przypadek ją wygrałam w jakimś konkursie, ale i tak jeszcze leży nie czytana.
OdpowiedzUsuńNie wiedziałam natomiast, że "Jestem legendą" to nie jedyny film nakręcony na kanwie tej powieści.Muszę zatem koniecznie obejrzeć wymienione przez ciebie produkcje, szczególnie „Ostatni żywy człowiek”.
L e ż y n i e c z y t a n a ?! Omg, to powiem Ci Cyrysiu, że leży i cierpi!!! Ona chce abyś ją czytała! :) Chętnie przeczytam Twoją opinię, a że czyta się szybko, a i ilość stron nie powala, szybko się z nią rozprawisz :)
UsuńO książce niewiele mogę powiedzieć, gdyż jej nie czytałam. Natomiast film bardzo mi się spodobał. Momentami wzruszał oraz przerażał. Warty obejrzenia. Po powieść nie wiem czy sięgnę. Jakoś do końca przekonana nie jestem.
OdpowiedzUsuńNie to nie :)
UsuńTak, film był bardzo dobry. Mam ochotę obejrzeć go kiedyś ponownie :) Nie miałem jednak pojęcia, że powstał on na podstawie ksiazki. Postaram się ją znaleźć, bo jeśli jest choć w połowie tak dobra jak film, to biorę w ciemno :)
OdpowiedzUsuńJest inna. BARDZO inna. Ale dobra :)
UsuńNo to to coś dla mnie :D (kojarzy mi się z "Komórką", która mi się podobała). Jestem chyba jedyny, który ani tego nie czytał, ani nie oglądał :P. No, ale błędy są po to, żeby je naprawiać, tak więc książka zostaje (bez pytania o jej zgodę) dopisana do zeszyciku :).
OdpowiedzUsuńMiłego dnia!
Melon
Na pewno nie jedyny ;) Ale jak masz się za tę historię brać, to koniecznie według zasady najpierw książka, potem film ;)
UsuńNiestety nie oglądałam filmu, ale Ty zachęciłaś mnie do przeczytania książki!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Bardzo się cieszę! Pozdrawiam również :)
UsuńMasz rację, jak większość, znam tylko adaptację filmową, tę z Willem Smithem (świetną, moim zdaniem). Do głowy mi nie przyszło, by czytać pierwowzór, ale z tego co piszesz, pewnie powinnam.
OdpowiedzUsuńWięc książka powinna Ci się także spodobać, po warunkiem, że nie będziesz oczekiwała tego, co w filmie ;) Bo różnią się diametralnie. Ale trzeba pamiętać, że książka powstała w 1954 roku, i z takim podejściem zdecydowanie łatwiej wczuć się w klimat ;)
UsuńNo własnie tak czytam Twoją recenzję i czytam i zastanawiam się ile książka ma wspólnego z ekranizacją, w której grał Smith. :) I już wiem, że niezbyt wiele. :) Skoro te dwie wersje tak się różnią to muszę przeczytać książkę koniecznie.
OdpowiedzUsuńKoniecznie :) Ale trzeba film z głowy wyrzucić :)
UsuńSto lat temu go oglądałam, więc zdołał mi już z głowy z lekka wywietrzeć. :)
UsuńTen, tego, no...
OdpowiedzUsuńAleż mi się film nie podobał!
I teraz nie wiem, cieszyć się, że książka jest zupełnie inna czy martwić, że skoro film Ci się podobał, to mnie nie spodoba się książka? (pięknie i pokrętnie mi to wyszło :P)
Po prostu zapomnij o filmie ;) I czytaj książkę. Pokrętnie, ale jakoś skumałam, może mamy podobnie skręcone zwoje mózgowe, albo coś :)
UsuńNie wiem czemu, ale nielubiane filmy trudniej mi usunąć z pamięci. :P
UsuńW miejscu odpowiedzialnym za sympatię do tego filmu, mój zwój skręca się zupełnie inaczej. =)
Bardzo lubię motyw wampirów, więc pewnie skuszę się na tę powieść. Jestem też ciekawa Twojej opinii o książce "Jest legendą", na którą także mam ochotę ;)
OdpowiedzUsuńTu nie ma ładnych, błyszczących krwiopijców - wegetarianów tylko prawdziwe bestie, więc jak lubisz ten klasyczny model wampira to będziesz zadowolona ;)
UsuńZaczynałam od klasycznego modelu wampira - powieści Brama Stockera, filmów o Draculi oraz musicalu "Taniec wampirów", opartym na filmie Polańskiego (czosnek, krzyż i inne antywampirze atrybuty). Dopiero potem przyszła kolej na wariacje Zmierzchowe i inne. ;) Myślę więc, że mi się spodoba. Swoją drogą, pierwszy raz się spotykam z masowym wampiryzmem. Bardziej pasuje to do zombie.
OdpowiedzUsuńTo jesteś w temacie :) A masowy wampiryzm owszem, dość dziwne prawda? Ja w sumie jak zaczęłam czytać, bo byłam pewna, że to o zombie będzie, też się zdziwiłam. A w filmie inaczej ich pokazano, przypominali dziwne potwory, niż wampiry.
UsuńJuż tyle było książek i filmów o wampirach, że chyba nie wiedzą, co wymyślać. ;) Np. zaczęłam teraz "Dziecko księżyca" Rain, to dopiero innowacje. Z tego, co się zorientowałam, wampirzyca ma skrzydła i nie bardzo rozumiem dlaczego. Tak się kończy zaczynanie serii od końca ;)
UsuńWiesz, ja o tych "nowoczesnych" wampirach nie czytam, zdarzyło mi się przeczytać 2 tomy "Zmierzchu" i powiedziałam sobie "nigdy więcej". Więc paranormal fantasy i innych tego typu książek nawet kijem nie tykam. Wolę oldschoolowy model wampira, nie udziwniony, uskrzydlony czy błyszczący :) Ale chętnie wpadnę przeczytać recenzję książki, pewnie będzie zabawnie :D Pojedź po niej!! :D Zasłużyła sobie..
UsuńMiałam okazje obejerzec film, a o istenieniu ksiazki nie miałam pojęcia.
OdpowiedzUsuńPs. kto ci robil wygląd bloga i wstaiał te wszystke 'bajery' do posta? sa cudne
Robiłam sama, nie wyobrażam sobie prosić kogoś o robienie szablonu :) Kilka zarwanych nocy, próby i błędy, i jakoś mi to wyszło. Dzięki.
UsuńJa filmu nie widziałam, także chętnie sięgnę po książkę w pierwszej kolejności, a po film ewentualnie.
OdpowiedzUsuńPolecam :)
UsuńKsiążka jest znakomita. Film się do niej w najmniejszym stopniu nie umywa, nie wiem nawet czy w porównaniu nie jest abominacją. ;)
OdpowiedzUsuńW każdym razie Matheson tworzy niesamowity klimat, cały czas trzyma w napięciu, i POWALA zakończeniem. Szkoda, że tak mało wzięto z tej książki przy jej ekranizacji.
Ano, szkoda. Ale nie zmienia to faktu, że film może się podobać, jeśli nie będziemy zbyt wybredni i nie będziemy kręcić nosem, że film był zapewne jedynie zainspirowany książką:) Zgodzę się, że zakończenie książki jest mistrzowskie, niestety filmowe było za bardzo patetyczne, typowo hollywoodzki happy end.
UsuńZastanawiam się, czy kiedyś, gdy będziesz pisała o książce, na której podstawie powstał film, będę mógł napisać: "filmu nie oglądałem, ale książka wymiata". A tak, jak zwykle, oglądałem tylko film. I to jedynie ten najnowszy, ze Smithem, który zdaje się, zrobił na mnie mniejsze wrażenie niż na Tobie. Nie, żeby był słaby, ale bez zachwytów się obeszło. Ale dobrze, że fabularnie jedynie nawiązuje do książki, w takiej sytuacji jeszcze będzie mi się chciało po nią sięgnąć, a szósteczka to mocna i zachęcająca ocena :)
OdpowiedzUsuńTo może umówmy się - ja będę oglądała (jeszcze) więcej filmów, a Ty będziesz czytał (jeszcze) więcej książek - może się uda ;) Książkę przeczytaj koniecznie, jest krótka, więc można zaszaleć :)
UsuńAranżacja czy adaptacja?;) Film już widziałam i przez to nie miałam specjalnej ochoty sięgać po książkę. Ale teraz zaczęłam się nad tym zastanawiać...;)
OdpowiedzUsuńMasz mnie! Dzięki :)
UsuńAch jak nie lubię najpierw oglądać filmu, a dopiero później brać się za książkę :)ale jeśli warto, to przeczytam (i spróbuje o filmie na chwilę zapomnieć - fakt, że jestem sklerotyczą może pomóc :D)
OdpowiedzUsuńmiałam już kiedyś przeczytać tę książkę :) wypożyczyłam z biblioteki i już miałam zaczynać, ale nagle pojawiło się coś ważniejszego... czasu mi zabrało i oddałam książkę z powrotem, nie przeczytaną, obiecując sobie, że wrócę do niej w wolnym czasie :) więc może już niebawem... :P
OdpowiedzUsuńBardzo spodobała mi się Twoja recenzja i zauważyłam, że podeszłaś do książki podobnie jak ja...Dla mnie była głównie źródłem refleksji nawet tych dosyć głębokich. Film mi się podobał, ale wydaje mi się, że trzeba podchodzić do tego osobno, bo jednak było wiele różnic i nawet samo przesłanie chyba się trochę minęło:) Ale zdecydowanie warto znać tą książkę i autora bo był inspiracją dla wielu dzieł literackich i filmowych :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie:)
Karins
A mnie szczególnie urzekło zamieszczone przez Ciebie wydanie z człowiekiem-nietoperkiem na okładce - cudna stara szkoła okładkowa <3
OdpowiedzUsuńhttp://www.xrayofbooks.pl/2012/06/richard-matheson-jestem-legenda.html
Też mam słabość do starych okładek :)
UsuńFilmu nie widziałam. Co więcej, to z winy tego filmu dość późno przeczytałam książkę. Po prostu okładka mnie tak odrzucała, że nawet do ręki tego brać nie chciałam. Z uwagi na to, jak wygląda tytułowy bohater książki - nadal niechętnie biorę książkę do ręki. Żałuję, że tak późno wzięłam się z Mathsona, bo przez to wydał mi się taki... wtórny. Zbyt dużo widziałam inspiracji jego twórczością. I owszem, zdarzyło mi się kiedyś opisać tę książkę w działce "Książka z wampirem" - taka średnio stała rubryka mojego autorstwa w Grabarzu Polskim, ale dziś o tym jednak myślę jako o powieści o zombie. Jakby nie patrzeć powieść "Jestem legendą" była inspiracją dla Romero i jego serii o żywych trupach.
OdpowiedzUsuńBTW w serii Książka z wampirem nie piszę o Zmierzchu ani o paranormalach, staram się tam opisywać w miarę jak najróżniejsze wampiry... gdyby to kogoś interesowało ;-)
Poszukam tej serii. Ściągam GP regularnie, ale czytuję go raczej z doskoku, i tylko poszczególne artykuły, nie od deski do deski. A wampiry nigdy mnie aż tak nie ciekawiły, choć nie powiem, lubię niektóre historie o klasycznych wampirach (Zmierzch to w ogóle nieporozumienie). A to, że o "Jestem legendą" myśli się jak o powieści o zombie to zauważyłam. Wszystko przez film. Widocznie łatwiej było to zaprezentować w ten sposób, by wyraźniej ukazać różnice między żywym bohaterem i nieżywymi adwersarzami. W książce przedstawiono wampiry jako jednak bardziej przypominające ludzi. Żywych, w sensie :)
UsuńSeria liczy raptem kilka odsłon, nawet nie pamiętam ile. Ale też i poza serią "książka z wampirem", w której to nie stawiam ocen książkom tylko opisuję różne wampiry, recenzowałam też parę wampirycznych. Na pewno "Bractwo Czarnego Sztyletu" czyli już parannormal, czy - jak to określiła jedna z moich znajomych - porno o wampirach. Ale i "Pozwól mi wejść" recenzowałam, a to już zupełnie inny wampir niż współcześnie dominujący.
UsuńJa filmu "Jestem legendą" - jak wspomniałam - nie widziałam. Za to w trakcie lektury miałam przed oczami właśnie Żywe trupy Romero, a konkretnie to "Noc żywych trupów".