Porachunki, Tonino Benacquista
"Ile człowiek jest wart? Jaka jest cena ludzkiego życia? Kiedy wiesz, ile jesteś wart, to tak, jakbyś znał dzień swojej śmierci. Wart jestem dwadzieścia milionów dolarów. Fortunę. Ale o wiele mniej, niż myślałem. Całkiem możliwe, że jestem jednym z najdroższych ludzi na świecie. Być tyle wartym i mieć tak szmatławe życie jak ja to absolutna klęska"
Tonino Benacquista |
Kim jest "świadek koronny"? Ładnie mówiąc, jest to podejrzany, który zgodził się zeznawać jako świadek przeciwko innym podejrzanym w zamian za odstąpienie od kary. Instytucja świadka koronnego wywodzi się z Anglii i głównym celem jest przełamanie zmowy milczenia i rozpracowanie groźnych, skomplikowanych grup przestępczych. Mówiąc kolokwialnie? To zwykle szuja, która jest tym większą szują, że sprzedała swoich kumpli. Tak pokrótce. Szuja, wraz z rodziną (która niejednokrotnie nie zasłużyła sobie na to, by zostać ukarana), zostaje umieszczona gdzieś w świecie, dostaje nową tożsamość, nową historię, nowe życie i immunitet. W Polsce świadek koronny dostaje ochronę osobistą, dokumenty z nową tożsamością i zmianę miejsca zamieszkania. W Stanach to agenci federalni pilnują każdego kroku szui i jej rodziny, ochraniając ją i inwigilując. Nie ma chyba osoby, która wzbudzałaby bardziej ambiwalentne uczucia, niż świadek koronny.
Taki jest też Frederick. Gość był przez wiele lat głową jednej z nowojorskich rodzin mafijnych. Potrafił zabijać, torturować, wymuszać. Trząsł całym podziemiem Big Apple. Był nie do ruszenia, władał swoim małym światem, każdy się go lękał i każdy go szanował. Miał WSZYSTKO. Kiedy Tom Quint, agent FBI, po czterech latach wreszcie go dorwał, ten miał do wyboru albo sprzedać kumpli, albo pójść siedzieć. Wybrał pierwszą opcję. Oprócz kilku płotek, wydał także samego capo di tutti capi, szefa wszystkich szefów, dona Cosa Nostry. Teraz wraz z rodziną - żoną Maggie (dawniej Livią), nastoletnią córką Belle i synem Warrenem, po raz kolejny zmienili miejsce zamieszkania. Pod osłoną nocy wprowadzili się do domu w Normandii jako rodzina Blake'ów.
Można by pomyśleć, że taki człowiek po wsypaniu swoich przyjaciół i szefów powinien okazać choć trochę pokory. Powinien się zresocjalizować, powrócić do przyzwoitego życia, być dobrym obywatelem - to raz. A dwa - troszkę to niesmaczne, nie mieć wyrzutów sumienia za sprzedanie ludzi, z którymi tyle lat współpracował, prawda? Tutaj dochodzimy do tej ambiwalencji. Przestępca i kapuś w jednym? Jak takiego człowieka szanować?
Rzadko kiedy "poznaję" takich bohaterów. W "Porachunkach" główny bohater jest takim parszywcem, że nie darzę go ani sympatią, ani respektem. To gnida. Szkoda tylko rodziny... zmanipulowanego, zindoktrynowanego syna, który już w wieku 14 lat tworzy w szkole coś na kształt mafii i marzy o tym, by kiedyś, w przyszłości, oczyścić swoje nazwisko i objąć rządy mafijne w ojczyźnie, kontynuować dzieło ojca. Córka, która jest próżna i której wydaje się, że wszystko, czego dotknie, zmienia się w złoto. Żona, głęboko nieszczęśliwa, nieśmiało buntująca się przeciwko życiu, które stało się jej udziałem. I wreszcie Frederick, wróg publiczny numer jeden każdej rodziny mafijnej w Ameryce, zadufany w sobie kryminalista, który wpada na pomysł spisania swojej biografii, choć ledwie umie pisać. Człowiek, za którego głowę wyznaczono nagrodę w wielkości dwudziestu milionów dolarów...
Pierwsze wydanie książki pod tytułem "Malavita" |
Fascynujące w tej powieści jest właśnie to, że czytelnik czuje do głównego bohatera całą gamę uczuć - z jednej strony współczujemy jego rodzinie i dopingujemy jej, z drugiej - mamy nadzieję, że amerykańska mafia wykona egzekucję. Opis książki nie kłamie - istotnie jest to portret gangstera ukazany w krzywym zwierciadle - jednak nie nazwałabym owego gangstera "skruszonym". To egocentryczny łajdak z manią wielkości, do którego nie dociera trudna sytuacja, w jakiej się znalazł. To nawet nie jest typowy mafiozo, gdyż wartości rodzinne u niego pozostawiają wiele do życzenia. Nie polubiłam go i raczej nie polubię, choć niebawem ukaże się kontynuacja "Porachunków" - może Frederick odkupi swoje winy, ale prawdę mówiąc wydaje mi się, że to stracony przypadek.
Ta powieść, pierwotnie wydana w 2005 roku pod tytułem "Malavita", została zekranizowana i wejdzie na ekrany polskich kin już jutro. Tonino Benacquista żongluje utartymi motywami, wprowadzając do fabuły mnóstwo nawiązań do klasycznych opowieści mafijnych z "Ojcem chrzestnym" i "Chłopakami z ferajny" na czele. Pełno tu takich smaczków, finezyjnych określeń, ciekawych odniesień.
Ta powieść, pierwotnie wydana w 2005 roku pod tytułem "Malavita", została zekranizowana i wejdzie na ekrany polskich kin już jutro. Tonino Benacquista żongluje utartymi motywami, wprowadzając do fabuły mnóstwo nawiązań do klasycznych opowieści mafijnych z "Ojcem chrzestnym" i "Chłopakami z ferajny" na czele. Pełno tu takich smaczków, finezyjnych określeń, ciekawych odniesień.
"...nieraz przeżywał podobne sytuacje i nigdy nie zapomni tego szczególnego jęku, który wydaje z siebie człowiek żebrzący o śmierć; dźwięku, który przypomina przeciągłe zawodzenie sycylijskich płaczek, skowytu, którego brzmienie bezbłędnie rozpozna. Potrzebowałby najwyżej pięciu minut, żeby stojący o krok od niego z założonymi rękoma, zadufany w sobie, zwalisty facet zaczął tak zawodzić"
Plakat filmowy |
To pierwsza książka autora, który dotąd znany był tylko z branży filmu - Tonino Benacquista jest scenarzystą (tutaj jego profil na IMDB).
Ta książka jest dość niezwykła. Przeczytałam ją bardzo szybko - wciąga i trzyma w napięciu, zdaje się lekka i przyjemna, czasem rozbawi. Sporo w niej ironii, przesady, groteski, odrobiny sarkazmu i takiego dość wysublimowanego smaczku. Ale po odłożeniu powieści na półkę długo o niej myślałam. Paradoksalnie, pomimo rozrywkowej otoczki książka skłania do refleksji - może przyczyną jest ta dwoistość emocji, które wywołuje. Autor musi być hazardzistą - czytelnik lubi lubić głównego bohatera, a owa sympatia często przeważa nad fabułą. Tutaj jest inaczej. Głównego bohatera nie można polubić. A mimo to książka się podoba.
Nieźle się bawiłam podczas lektury, a jeszcze lepiej po niej, gdy to wszystko sobie układałam w głowie. Pewne elementy zostały przejaskrawione, przerysowane, po to właśnie, by uzyskać efekt krzywego zwierciadła, ale i po to, by unaocznić aspekty związane z osobą świadka koronnego, podkreślić dewizę mafii, motyw zemsty i wendety, a także zwrócić uwagę na postaci poboczne, nie mniej istotne, a może i wręcz wysuwające się na pierwszy plan - w pewnym momencie sama przestałam się interesować Fredem, a skupiłam na reszcie rodziny. Doskonały motyw z opisem podróży pewnej gazety wywołał mój uśmiech - oto definicja pecha i... dowód na prawdziwość Praw Murphy'ego.
Polecam "Porachunki" osobom, które lubią historie o mafii, w których rysy psychologiczne bohaterów są tak dosadne, że mamy wrażenie, iż ci ludzie są naszymi sąsiadami. Choć szczerze mówiąc nikomu takich sąsiadów nie życzę. Książkę czyta się ekspresowo, z zainteresowaniem do ostatniej strony, i nie bez emocji. Czasem się uśmiechniecie, czasem zdenerwujecie - oto, co ciekawa literatura nam oferuje. Nie jest to, rzecz jasna, powieść na miarę doskonałego i epickiego "Ojca chrzestnego" Maria Puzo, ale dla wielbicieli tematu jest to absolutne must-read. A ja z ogromną chęcią obejrzę ekranizację, w której w roli Freda zobaczę Roberta De Niro, w roli Maggie - Michelle Pfeiffer, a w roli agenta FBI... samego człowieka w czerni, Tommy'ego Lee Jonesa (którego postać, nie wiedzieć czemu, nazywa się inaczej, niż w książce). Zapowiada się arcyciekawie, choć pierwsze opinie są raczej nieprzychylne. Cóż, sama się przekonam!
Nieźle się bawiłam podczas lektury, a jeszcze lepiej po niej, gdy to wszystko sobie układałam w głowie. Pewne elementy zostały przejaskrawione, przerysowane, po to właśnie, by uzyskać efekt krzywego zwierciadła, ale i po to, by unaocznić aspekty związane z osobą świadka koronnego, podkreślić dewizę mafii, motyw zemsty i wendety, a także zwrócić uwagę na postaci poboczne, nie mniej istotne, a może i wręcz wysuwające się na pierwszy plan - w pewnym momencie sama przestałam się interesować Fredem, a skupiłam na reszcie rodziny. Doskonały motyw z opisem podróży pewnej gazety wywołał mój uśmiech - oto definicja pecha i... dowód na prawdziwość Praw Murphy'ego.
Polecam "Porachunki" osobom, które lubią historie o mafii, w których rysy psychologiczne bohaterów są tak dosadne, że mamy wrażenie, iż ci ludzie są naszymi sąsiadami. Choć szczerze mówiąc nikomu takich sąsiadów nie życzę. Książkę czyta się ekspresowo, z zainteresowaniem do ostatniej strony, i nie bez emocji. Czasem się uśmiechniecie, czasem zdenerwujecie - oto, co ciekawa literatura nam oferuje. Nie jest to, rzecz jasna, powieść na miarę doskonałego i epickiego "Ojca chrzestnego" Maria Puzo, ale dla wielbicieli tematu jest to absolutne must-read. A ja z ogromną chęcią obejrzę ekranizację, w której w roli Freda zobaczę Roberta De Niro, w roli Maggie - Michelle Pfeiffer, a w roli agenta FBI... samego człowieka w czerni, Tommy'ego Lee Jonesa (którego postać, nie wiedzieć czemu, nazywa się inaczej, niż w książce). Zapowiada się arcyciekawie, choć pierwsze opinie są raczej nieprzychylne. Cóż, sama się przekonam!
Komentarze
Prześlij komentarz