Kulisy Polskiego Horroru. #20 Karol Mitka
Dzisiaj w moim cyklu gości Karol Mitka, zbizarrowany i pokręcony facet lubujący się w grotesce, absurdzie i ohydzie. Jego utwory są mega... popieprzone. Karol jak szalony geodeta wyznacza granice dobrego smaku, po czym pewnym krokiem i z podniesionym czołem je przekracza. Dotychczas publikował głównie w Polskim Centrum Bizarro (Niedobre Literki) - jego opowiadania możecie przeczytać w darmowej antologii "Z bizarro za pan brat", którą możecie pobrać tutaj. Ponadto dorzucił swoje chore, totalnie politycznie niepoprawne fantazje do kilku antologii. Niebawem na światło dzienne wyjdzie jego nowelka "Śmieciowisko", której W świecie słów ma przyjemność patronować, a także pojawi się na łamach trzeciego numeru zinu Horror Masakra. Powiem szczerze, że mam słabość do Karola i jego wynaturzonych historii. Po prostu ciekawi mnie, kiedy ten gość i moją granicę dobrego smaku przekroczy. Póki co - nie udało mu się, zamiast tego zyskał dość wierną czytelniczkę, ale wierzę, że nadejdzie ten dzień :) A tymczasem zapraszam Was do lektury naszej rozmowy.
Paulina: Kim jest Karol Mitka?
Karol: Karol Mitka jest człowiekiem
urodzonym niedługo po wybuchu elektrowni atomowej w Czarnobylu, co mogło mieć
niebagatelny wpływa na jego psychikę. Mieszka w Olkuszu, takiej niewielkiej
mieścinie między Krakowem a Katowicami. Ma charakterystyczną rudą mordę i
wygląd lumpa z dziesięcioletnim stażem. Zresztą, nawet jego zawód polega na
grzebaniu w śmieciach ;) Poza tym jest też autorem pewnej ilości opowiadań,
pojawiających się tu i tam, głównie w nurcie bizarro. Współpracuje z portalem
Niedobre Literki oraz pomaga przy tworzeniu zinu Horror Masakra. Niedługo
zmienia też stan cywilny, co pewnie doprowadzi do kliku milionów zgonów, bo
rzeszom fanek masturbujących się podczas czytania jego tekstów z pewnością
popękają serca...
Paulina: Z pewnością ;) Od kiedy piszesz?
Karol: Od jakichś czterech, pięciu lat.
Zaczęło się od trolowania na portalach poetyckich wulgarnymi wierszykami,
których może lepiej nie będę przytaczał ;) Potem przypadkiem wpadłem na stronę
Nowej Fantastyki, która dopiero co otworzyła możliwość publikowania tam
opowiadań. No i podjąłem pierwsze próby pisania prozy. Pierwszy tekst, jaki w
życiu napisałem, to "Bolek Jarząbek kontra Dziad Borowy". Nadal do
znalezienia na portalu NF. Nawiasem mówiąc, zjechany przez portalowiczów od góry
do dołu jak tania kurwa na postoju dla tirów. Niezrażony, zacząłem przelewać na
papier, a raczej ekran, różne debilne pomysły, które zaświtały mi w głowie. Zgodnie
z zasadą: „Nie ważne jak o tobie mówią, byleby w ogóle mówili”. Kolejne twory
były coraz śmielsze, coraz głupsze, coraz wulgarniejsze, coraz bardziej
hardcorowe. Długo by wymieniać te „coraz”. No, ale jakoś się to kręciło. Nick
„Fasoletti” zaczął być rozpoznawalny, choć działało to na zasadzie: „A wejdę
zobaczyć, co za głupoty ten świr nawymyślał w kolejnym opowiadaniu”. Znalazły
się oczywiście osoby, którym ta psychoza tekstowa odpowiadała. Potem, jakimś
kompletnym przypadkiem, znalazłem na czyjejś facebookowej ścianie link do
portalu „Niedobre Literki”. I co się okazało? Że jednym z członków redakcji
jest Marek Grzywacz. Zaczepiłem go więc i zapytałem, czy mógłby mi pomóc
załapać się na łamy. Jako autor oczywiście, dołączenie do redakcji chłopaki
zaproponowali mi jakiś czas później. Tak jeszcze wracając do początków, kiedy
zaczynałem pisać pierwsze teksty, nie miałem pojęcia, że istnieje coś takiego
jak bizarro. Nie znałem kompletnie tej nazwy, dopiero zetknięcie z NL mnie
uświadomiło. To był szok, większy chyba od tego, jaki przeżyli uczestnicy
programu „Wszystko dla Miriam”, kiedy ich oblubienica zdjęła majtki. Świadomość,
że na świecie istnieją ludzie tak samo popieprzeni jak ja, dała mi ogromna
motywację. Potem przyszła publikacja w papierowej Nowej Fantastyce, a za jakiś
czas różne antologie. Gorefikacje, Zombiefilia…
Paulina: A zatem, skoro trolowałeś, to bizarro
jest właściwie idealne dla Ciebie ;)
*Po trzech dniach oczekiwania na
odpowiedź*
To miało być takie jakby pytanie. W
sensie, sugestia, żebyś napisał teraz "och, ależ owszem, bowiem ponieważ
gdyż...".
Karol: Ha! Ha! Ha! I rób tu wywiad z takim
tępakiem... A ja myślałem, że masz już dość i chcesz jak najszybciej zakończyć
tę farsę, to się nie odzywałem.
No, a wracając do tego
stwierdzenio-pytania, to nie widzę związku, między trollowaniem a pisaniem
bizarro. Trolowałem, bo bawiły mnie komentarze samozwańczych wielkich poetów,
bulwersujących się i święcie oburzających pod moimi rymowankami o grzybicy
pochwy, sraniu, zoofilii czy wyjadaniu sera spod napletka. Polew jaki z tego
miałem jest nie do opisania.
Paulina: To opowiedz o kolejnych tworach. Skąd
czerpałeś inspirację, jak Ci się pisało. Pewnie spotykałeś na swojej drodze
sporo osób, które hm... nie były zachwycone Twoją prozą ;)
Karol: U mnie z natchnieniem jest jak ze
sraczką. Nadchodzi nagle i niespodziewanie. Ot, idę ulicą, a tu nagle do łba
wpada mi jakiś chory pomysł. Czasem spisuję go od razu, a czasem musi trochę
odleżeć i dojrzeć. W międzyczasie do głowy wpada mi jeszcze więcej pojebanych
idei, motywów i gagów. Co do inspiracji, to w zasadzie najwięcej daje mi jej
popkulturowe i medialne szambo. Wbrew pozorom z tego serwowanego w gazetach i
telewizji gówna da się wyłowić coś więcej, niż tylko masę przeżerających mózg
bakterii kałowych. Trzeba tylko odpowiednio dobrze to przemieszać i sięgnąć
tam, gdzie większość brzydzi się zajrzeć. A potem przecedzić to przez
odpowiednie sitko i odseparować niezbędne komponenty.
Co do kolejnych tworów, to cóż, każdy
tekst był przyjmowany różnie. Mój debiut na papierze, "Eustachy Soplica
kontra półdemon", na większości portali literackich ma średnią ocen oscylującą
wokół 1.5 w dziesięciostopniowej skali.
Kolejne teksty pojawiały się już w
publikacjach i portalach dla ludzi lubiących głównie takie chore teksty,
dlatego recenzje były raczej pozytywne.
Oczywiście naziści głównonurtowości,
fantastyki głębokiej, twardej jak kutas gwiazdora porno, przemycającej
górnolotne idee, o ile w ogóle do tego zajrzeli, na pewno plwali na to, co tam
ponawypisywałem.
Zresztą, to mnie bawi najbardziej.
Reakcje tych ludzi, którzy są skostniali jak kupa na mrozie i ich święte
oburzenie po lekturze opowiadań z gatunku bizarro.
Paulina: Czyli robisz to, co lubisz i co Ci
sprawia frajdę, pomimo, że jest to... mocno niszowe. Wystarcza Ci to? Pisanie
dla bardzo wąziutkiej grupy ludzi lubującej się w bizarro?
Karol: Tak, bo ja nie piszę dla sławy ani
dla pieniędzy, tylko dla czystej przyjemności z tego płynącej.
No dobra, może trochę dla sławy ;)
Chciałbym, żeby kojarzono mnie głównie
z nurtem bizarro. I żeby te teksty, nowele, książki, przestały w końcu być
postrzegane jako margines fantastyki. To jest jak z monetą. Zawsze są dwie
strony. Fantastyka głęboka i górnolotna musi mieć swój odpowiednik. Szokujący,
obrazoburczy, wymykający się regułom.
Paulina: A zdarza Ci się pisać coś innego?
Karol: Czasami się zdarza. Jeśli już, to
głównie horrory. Próbowałem też sił w fantasy czy science fiction, ale z raczej
średnim skutkiem. Czasami dochodzę do wniosku, że pisanie popierdolonych
opowiadań jest mi przeznaczone. W tym się po prostu czuję najlepiej.
Karol: Bizarro nie czytam w zasadzie w
ogóle. Tyle, co teksty na Niedobrych Literkach. Po angielsku umiem tylko kląć,
więc jakakolwiek styczność z dziełami napisanymi inaczej niż po polskiemu jest
dla mnie niemożliwa. Jak człowiek był w szkole leń i debil, to tak się niestety
na starość kończy.
Moim ulubionym pisarzem jest Robert E.
Howard. Każdy, kto słyszy to nazwisko, od razu krzyczy: Conan! A okazuje się,
że może opowiadania z tą postacią są najbardziej znane, ale wcale nie
najlepsze. Gość ma w dorobku wiele ciekawszych bohaterów i historii. A poza
tym, jestem wielkim miłośnikiem paleoastronautyki i nad moim łóżkiem wisi
szafka [czekam tylko, kiedy mi na łeb spadnie i mnie zatrzaśnie] z dość bogatą
zawartością książek w tematyce starożytnych kosmitów. Daniken, Sitchin, Sasson
i Dale, Childress... itp. itd.
Do tego stare horrory Rebisu, Ambera
czy Phantom Pressu.
Od czasu do czasu kupuję też czasopisma
traktujące o szeroko pojętych zjawiskach paranormalnych.
Paulina: Wierzysz w teorie spiskowe? ;) Jesteś przygotowany na apokalipsę zombie,
czekasz na porwanie przez kosmitów?
Karol: W apokalipsę zombie z pewnością nie
wierzę i śmiać mi się chce, jak widzę książki w stylu "Jak przetrwać
apokalipsę zombie". Już bym wolał kupić podręcznik survivalu na wypadek
bardziej prawdopodobnej wojny czy coś...
Co do teorii spiskowych, to cóż. Jedne
wydają mi się bardziej prawdopodobne, a drugie mniej. Ale słowo
"wiara" jest w tym wypadku zbyt mocne. Ja bym raczej napisał, że
dopuszczam do siebie możliwość, że część z tego może być prawdą.
Co do kosmitów, to bardzo bym chciał
być porwany, ale pod warunkiem, że nie pchaliby mi żadnych sond do dupy ani nie
kroili, tylko po prostu sobie pogadali.
A byłbym w siódmym niebie, gdyby
cofnęli się ze mną do przeszłości i pokazali mi, jak to naprawdę było z tymi
bogami. Wiesz, opisy wojen z Mahabharaty, epos o Gilgameszu, greccy i nordyccy
bogowie... Sprawdziłbym sobie, ile prawdy jest w teoriach Blumricha dotyczących
spotkania Ezechiela z Bogiem, albo czy Sasson i Dale mieli rację, pisząc, że
mannę produkowała Izraelitom maszyna, którą otrzymali od kosmitów... Ale dobra,
bo ja w tym temacie, to mogę nawijać do usranej śmierci ;)
Paulina: A polską literaturę - poza nl - czytasz?
Obserwujesz, co się na polskim podwórku grozy dzieje?
Karol: Zawirowania na polskim rynku
literatury grozy śledzę jak najbardziej. Ale tu głównie poprzez czasopisma. Coś
na progu, Horror Masakra, Grabarz Polski... Z książek w planach mam jak na razie
zakup „Pradawnego Zła” Cichowlasa i Radeckiego, ale to dopiero po wypłacie ;)
Paulina: Poza pisaniem zajmujesz się też
korektą. Współpracujesz z niedobrymi, z Tomkiem Siwcem. Czemu to robisz? Masz
gramatyczno-językową nerwicę natręctw czy po prostu robisz to, bo chcesz pomóc?
Karol: Robię to, bo lubię. Te projekty
bardzo mi się podobają i pomaganie przy nich sprawia mi przyjemność.
Paulina: Czy na co dzień, w prawdziwym życiu,
też jesteś taki, jak w swoich opowieściach?
Karol: Gdybym taki był, to już bym dawno
siedział w pokoju bez klamek, zawinięty w cieplutki kaftanik ze związanymi za
plecami rękawami. Ja jestem tak naprawdę cichy i nieśmiały, spokojny i ułożony.
Dopiero pisząc opowiadanie, zaczynam się wyżywać.
Jedynie poczucie humoru mam prostackie
i chamskie, co zresztą widać w tekstach.
Paulina: Masz 3 książki, które są dla Ciebie
najważniejsze?
Karol: Najważniejsze w jakim sensie?
Paulina: W sensie... ulubione. Takie, które w
jakiś sposób wpłynęły na to, kim jesteś, jak postrzegasz świat. Albo po prostu
zajebiste. Które czytałeś więcej niż raz, które każdemu polecasz. Tak ogólnie.
3 tytuły Mitki.
Karol: No cóż, dwie takie książki, które dość
mocno wpłynęły na mój światopogląd, to "Statki kosmiczne Ezechiela"
autorstwa Blumricha i "Maszyna do produkcji manny" duetu Sasson &
Dale. Co do trzeciej, to chyba mógłbym wymienić przynajmniej kilka tytułów,
które na równi lubię, więc pozostańmy przy tych dwóch.
Paulina: A zainteresowania pozaliterackie?
Czym się w ogóle zajmujesz w życiu?
Karol: Z zainteresowań poza literackich to
bardzo lubię gry rpg, choć teraz praktycznie nie mam czasu w nie grać. Do
faworytów należy pierwsza część Wrót Baldura, którą przechodziłem chyba z 10
razy i planuję przejść kolejne dziesięć.
Dodatkowo lubię stare seriale z lat 80
tych. Niedawno skończyłem oglądać trzeci sezon "Z archiwum X" i
wziąłem się za "Drużynę A".
Paulina: A filmy?
Karol: A z filmami to bywa bardzo różnie i
podłużnie. O tym, że horrory i fantastyczne, to chyba nie muszę wspominać.
Dodatkowo uwielbiam pełnometrażowy South Park, produkcje Tromy, zwłaszcza te,
gdzie na fotelu reżysera siedział Kauffman. Nie pogardzę też debilnymi
komediami w stylu "Strasznego filmu" czy "Poznaj moich
spartan".
Paulina: A skoro masz takie specyficzne
poczucie humoru, to pewnie bawi Cię Borat? Czy bliżej Ci jednak do humoru Monty
Pythona?
Karol: Zdecydowanie bliżej mi do Borata pod
tym względem. Za humorem angielskim średnio przepadam, jedyny angielski serial,
jaki trawiłem to "Co ludzie powiedzą".
Paulina: Czyli dowcip genitalno-fekalny.
Rozkosznie ;)
Przeżyłeś kiedyś coś, co mogłoby
stanowić treść opowieści grozy albo bizarro?
Karol: Nie, chyba nie. Ale po każdym zejściu
z kibla na wszelki wypadek sprawdzam, czy czasem zamiast gówna nie pływa tam
płód kosmity. Wiesz, ponoć po tych porwaniach nie dość, że nic się nie pamięta,
to jeszcze różne rzeczy można znaleźć zaszyte w organizmie. Lepiej być
ostrożnym...
Paulina: Przezorny zawsze ubezpieczony ;)
Karol: Właśnie ;)
Paulina: Mówiłeś, że obserwujesz scenę grozy,
a przynajmniej tę magazynowo-portalową. Powróżysz? Jak będzie za 10 lat?
Karol: Jak dalej będziemy mieć taki rząd jak
mamy, to pewnie nadal chujowo, albo jeszcze gorzej. Ludzi po prostu nie stać na
czytanie. Jak ktoś ma do wyboru kupić książkę za 30 zł albo żarcie żeby
wykarmić dziecko, to wybór jest chyba oczywisty. I nie sugeruję wcale, że
książki są za drogie.
Druga sprawa, to telewizja i komputery.
Po co wysilać mózg, wyobrażać sobie jak wygląda bohater czy wizualizować daną
scenę, skoro można usiąść w fotelu, wpierdalać chipsy i gapić się w telewizor
jak szpak w pizdę?
A najgorsze jest to, że większość tego,
co tam puszczają robi człowiekowi z mózgu rzadkie gówno.
Lubię czasem coś obejrzeć, jak każdy,
wiadomo, ale gdybym ślęczał jak niektórzy po kilkanaście godzin na dobę przed
telewizorem, to szybko dostałbym popierdolca, albo jeszcze czegoś gorszego
Paulina: Ok, to ogólnie. A konkretnie w
horrorze za lat 10?
Karol: Kurde, nie wiem. Mam nadzieję, że
ludzie tacy jak Tomek Czarny, Tomek Siwiec czy małżeństwo Kuchtów dalej będą
mieli chęci i środki do realizacji swoich projektów. I że dzięki nim będzie
dobrze. Jest tez kupa młodych autorów, pełnych chęci i z dużymi możliwościami.
Oni tworzą dalej, pomimo tego, że państwo wciąż rzuca im kłody pod nogi.
Kolejne podwyżki vatu na dzieła literackie, planowane opodatkowania umów…
Młodego autora z każdej strony chce się wyruchać w dupę. A jak w dupę się nie
da, to nasz kochany system nawet w ucho czy nos się nie brzydzi zapakować.
Paulina: A Nagroda Grabińskiego?
Karol: Jak słyszę o tych nagrodach
literackich, to mam ochotę wyrzygać to, co przed chwilą zjadłem i wszystkie
posiłki dwa dni wstecz. Każda nagroda, Grabińskiego, Zajdla, Hitlera czy
Chytrej Baby z Radomia jest dla mnie warta tyle, co funt kłaków łysego psa, a
nawet jeszcze mniej. Nie jest to żaden wyznacznik czegokolwiek. Wkurwiające
kółka wzajemnej adoracji i nic więcej. A wszyscy się tym jarają jak małolat
pierwszym pornolem. Nie chcę mieć nic wspólnego z tymi imprezami.
Paulina: Hm... Żaden wyznacznik? A co, Twoim
zdaniem, jest wyznacznikiem dobrej książki?
Karol: Gust czytelnika, tylko i wyłącznie.
Bo co z tego, że jakaś komisja z Podcipia Środkowego przyzna nagrodę brukselce
z homarami, jak mnie się kolor brukselki nie podoba, a po homarach mam sraczkę?
Paulina: Mhm, czyli nagrody czytelników są
jednak coś warte? Ewentualnie statystyki sprzedaży książek? Recenzje? Opinie,
oceny?
Karol: Ale po co w ogóle jakieś nagrody i
konkursy? Jak książka się dobrze sprzedaje, to wystarczy to za nagrodę. Ranking
sprzedaży jest ok, choć to jest tak jak z sondażami. Najlepiej wypada w nich
ten, kto je zleca, więc miarodajnośc tego typu statystyk jest dla mnie znikoma.
Najbardziej ufam niezależnym opiniom zwykłych czytelników, często przeglądam
to, co o danym dziele piszą na forach czy w komentarzach. Choć nie raz zdarzyło
mi się podejść do książki gnojonej przez 90% czytelników. Tak, z czystej
ciekawości.
Paulina: No, dobra. Wydałeś e-booka "Z bizarro za pan brat". Myślisz, że forma elektroniczna wyprze papierową?
Karol: Mam nadzieję, że nie wyprze
całkowicie. Ebook jest bardzo wygodny, nie zajmuje miejsca. Jeżeli chcę
przeczytać coś, na co szkoda mi miejsca na półce, biorę ebooka. Jeżeli znajdę
książkę, którą chciałbym mieć zawsze pod ręką, kupię papierową.
Paulina: Co Cię skłoniło do tego, by tak się
wydać?
Karol: Fakt, że te opowiadania pojawiły się
w już w Internecie. Kto zapłaci za coś, co może za darmo przeczytać po dwóch
kliknięciach myszki? Ebooka zrobiłem po to, żeby teksty stricte bizarro
znalazły się jednym miejscu, żeby ktoś zainteresowany tematem nie musiał
grzebać po Internecie, tylko miał to pod ręką.
Nowelka, która niedługo ukaże się
nakładem Horror Masakry, będzie już w formie papierowej.
Paulina: I planujesz cykl takich nowelek.
Karol: Chciałbym napisać jeszcze
przynajmniej ze dwie, trzy, ale wszystko będzie zależało od tego, jak ta się
sprzeda. Jak chujowo, to i tak je pewnie napiszę, ale jaki będzie ich los na
rynku wydawniczym, to się dopiero okaże.
Paulina: Motto życiowe Mitki.
Karol: Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego
wielbłąda.
(To z jakiegoś starego Sindbada,
uwielbiam to powiedzonko :P)
Paulina: Dzięki za rozmowę ;)
Komentarze
Prześlij komentarz