Gdzie jesteś, Leno? Joanna Opiat-Bojarska
"Miasto wydawało się takie niebezpieczne. Tyle ciemnych zaułków, bram, w których mogło ukrywać się niebezpieczeństwo, czyhające na młodą, atrakcyjną dziewczynę"
Joanna Opiat-Bojarska |
Rozwieszają ulotki. Dają ogłoszenia do gazet, do internetu. Proszą o pomoc telewizję i radio. Przepytują ludzi. Rwą włosy z głowy.
Tak właśnie postępuje Dorota Pietrzak, matka zaginionej Leny. Gdy córka znika, świat runie na głowę tej bogatej i pewnej siebie kobiety. Dorotę ogarną wszystkie etapy żalu, najpierw będzie się buntować, działać, by wreszcie pogrążyć się w czystej, bolesnej rozpaczy.
Lena wyszła z dyskoteki sama i tyle ją widzieli. Nie wróciła do domu, a jej chłopak również zniknął. Nikt nie zna przyczyny, dla której dziewiętnastolatka miałaby uciec, nikt nie zna też powodu, dla którego ktoś mógłby ją porwać. Zniknęła, rozpłynęła się w powietrzu. Śledztwo przejmuje podkomisarz Burza Burzyński, starszy funkcjonariusz z masą własnych, rodzinnych problemów na karku, wraz z młodym Michałem Majewskim, irytującym chrześniakiem ważniaka z komendy głównej. Ci dwaj zaczną na początku błądzić jak dzieci we mgle, ale można powiedzieć, że gdy tylko wpadną na jakiś trop, pognają za nim jak pies gończy. A zegar tyka. Gdzie jest Lena? I kto ją uprowadził?
Co się stało w Poznaniu tej feralnej nocy?
Pomysł - banał, prawda? Bo, choć temat trudny i społecznie potrzebny - to na książkę aż za nudny. O czym można pisać przez 300 stron? O śledztwie? N-u-d-a.
Jeśli tak myślicie, to jesteście w błędzie. Opiat-Bojarska wycisnęła z tego tematu wszystko i jeszcze trochę. Bazując na z pozoru błahym wątku zaginięcia stworzyła niezwykle emocjonującą, wciągającą powieść z wartką i dynamiczną akcją. Kwestia tego, co się stało z Leną, ujawnia mnogość poszlak, skrytych tajemnic i szereg hipotez. Ta zwyczajna kujonka z dobrego domu wywoła burzę domysłów i sprawi, że ani czytelnik, ani pracujący nad sprawą policjanci, ani matka zaginionej nie będą mieli bladego pojęcia, co się z nią stało. Ale krok za krokiem, jak po sznurku, każda tajemnica zostanie wyjawiona, rozbebeszona, rozłożona na czynniki pierwsze, by wreszcie dotrzeć do źródła. Na jaw wyjdzie po drodze kilka innych, przejmujących kwestii, ale one wszystkie wręcz bledną w odniesieniu do tego, co stało się z tą dziewczyną.
Opiat-Bojarska przyjemnie mnie zaskoczyła. Napisała niezwykle wciągającą książkę, od której wręcz nie mogłam się oderwać. Objawił się tutaj syndrom jeszcze jednego rozdziału, choć przecież nie było tutaj mrowia trupów, wypatroszonych zwłok i super inteligentnych psychopatów. Nie wiem, jak autorka to zrobiła, ale z prostej linii fabularnej stworzyła zagadkową, spójną opowieść pełną napięcia. Miejski kryminał, w którym ukazała prawdziwe oblicze Poznania, którego znam - ze śmierdzącą Wildą i głośną Półwiejską na czele. Tak sugestywne opisy sprawiły, że poczułam się, jakbym znowu szła tymi ulicami, jakbym znowu narzekała na smród moczu starych kamienic i jakbym znowu jechała zatłoczonym tramwajem czy pędziła po imprezie na nocny, zajadając kebaba. Nie mówię o tym bez przyczyny. Opiat-Bojarska wie, co mówi i mówi to w sposób wiarygodny, nieupiększony, ukazuje prawdziwą, choć literacką, rzeczywistość. Doskonała kreacja postaci, prawdopodobna akcja i obnażone, miejskie realia rekompensują nawet naciągnięte odrobinę elementy, prowadzące do aż nazbyt podejrzanych zbiegów okoliczności. Autorka skorzystała ze swojego przywileju naciągania rzeczywistości i, choć czasami pewne wydarzenia były nieco zbyt piękne, by mogły się okazać prawdziwe, nie ma to większego znaczenia przy całościowym pojmowaniu tej opowieści. Ba, gdyby chciała stworzyć "prawdziwie prawdziwą" historię, sprawa Leny nigdy nie ruszyłaby z miejsca...
Autorka poruszyła ważny problem. W Stanach zdjęcia zaginionych dzieci pojawiają się wszędzie - na bilbordach, w gazetach, nawet na kartonach z mlekiem. U nas problem nie jest aż tak widoczny w mediach, choć pamiętam program "Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie" (czy to jeszcze leci?) i rubryki w gazetach. Szczęśliwie wraz z upowszechnieniem się facebooka i innych portali społecznościowych udostępniane zdjęcia osób zaginionych docierają do znacznie większej liczby osób. Uważam, że to jest bardzo dobry trend. Dobry i pomocny. Ale nie zapominajmy, że bardzo wiele osób nie odnajduje się nigdy.
Autorka poruszyła ważny problem. W Stanach zdjęcia zaginionych dzieci pojawiają się wszędzie - na bilbordach, w gazetach, nawet na kartonach z mlekiem. U nas problem nie jest aż tak widoczny w mediach, choć pamiętam program "Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie" (czy to jeszcze leci?) i rubryki w gazetach. Szczęśliwie wraz z upowszechnieniem się facebooka i innych portali społecznościowych udostępniane zdjęcia osób zaginionych docierają do znacznie większej liczby osób. Uważam, że to jest bardzo dobry trend. Dobry i pomocny. Ale nie zapominajmy, że bardzo wiele osób nie odnajduje się nigdy.
Reasumując, "Gdzie jesteś, Leno?" nie jest może książką wybitną, ale w swoim gatunku jest to z pewnością coś, na co warto zwrócić uwagę. To nie tylko typowa rozrywka na kilka wieczorów z gorącą herbatą i kotem na kolanach, ale także istotny głos w sprawie przykrych statystyk dotyczących osób zaginionych. Mam tylko nadzieję, że polska policja rzeczywiście w taki sposób angażuje się w śledztwa, jak pokazano w książce, a nie są to jedynie pobożne życzenia. Przygnębiające jest jednak to, iż matka zaginionej Leny musiała uciec się do małego kłamstwa, by wymóc na funkcjonariuszach działanie. Niemniej jestem skłonna zrozumieć, iż przy natłoku podobnych spraw nie sposób po prostu z równą energią i zaangażowaniem odbierać każde zgłoszenie. Właściwie nawet ja sama, słysząc o sprawie Leny, zbagatelizowałabym ją myśląc, że laska po prostu zabawiła się gdzieś i straciła poczucie czasu. Myliłabym się srodze, choć Lincoln Rhyme przecież przestrzegał, że pierwsze 24 godziny są kluczowe, co by nie powiedzieć - decydujące o życiu lub śmierci osoby uznanej za zaginioną.
"W policji nie myśli się o zakończeniu sprawy w kwestiach subiektywnej oceny. Nie tylko z gruntu źli dopuszczają się przestępstw. Czasem ludzie znajdują się w złym miejscu, o złej porze. Albo mają pecha"
Zdecydowanie polecam, zwłaszcza kobietom. Porządna warstwa obyczajowa, rozbudowane tła bohaterów sprawiają, że żadna postać nie została zbagatelizowana, a ich "zaplecze prywatne" miało odniesienie w tym, kim byli i jak się zachowywali. Przeczytałam tę książkę niezwykle szybko i lektura sprawiła mi przyjemność na tyle, ile może pozwolić trudny, skłaniający do refleksji, motyw przewodni oraz... zaskakujące zakończenie, zupełnie nie takie, jakiego się spodziewałam. Zakończenie, które zapewne bardzo często ma miejsce w realnym życiu. I to nie jest czarno-biała opowieść. Dzięki takim książkom naprawdę nabieram coraz większego przekonania, że z polską literaturą kryminalną dzieje się coraz lepiej.
Replika 2013, ISBN: 9788376742557,
Komentarze
Prześlij komentarz