Pamiętnik Diabła, Adrian Bednarek
Kuba to młody, prominentny student prawa. Ma wszystko, czego potrzebuje młodociana dusza do korzystania z uroków świata - pieniądze, świetny wygląd, doskonałą prezencję i inteligencję. Ma jednak jeden, mroczny sekret - Kuba nosi w sobie pierwiastek szaleńca, psychopatycznego seryjnego mordercy, który ujawnia się raz na jakiś czas, by zburzyć ogólny porządek. To taki nasz polski... Kuba Rozpruwacz. Chłopak zdaje sobie sprawę ze swoich mrocznych instynktów i swobodnie pozwala im na spełnienie. Drobiazgowo planuje kolejne zbrodnie tak, by nie pozostawiać po sobie żadnych śladów. Całe jego "normalne" życie jest szczegółowo utkaną siecią alibi, pozorów, które - w razie ewentualnej wpadki - mają postawić go w dobrym świetle. Bo kto przy zdrowych zmysłach uznałby tego młodego, ambitnego chłopaka za psychopatę?
Dzięki pierwszoosobowej narracji przenikamy do umysłu Kuby, widzimy, jak budzą się w nim żądze. Styl pisania Bednarka i - generalnie - fabuła skojarzyła mi się z głośną powieścią Ellisa, "American Psycho", opowiadającej o Patricku Batemanie, seryjnym psychopatycznym mordercy, na co dzień nieskazitelnym członku elity społecznej. To dobre skojarzenie, ponieważ powieść Ellisa to kanon psychothrillerów, a próba zbliżenia się Bednarka do geniuszu autora "American Psycho" to ambitny zabieg. Nie zabrakło miejsca dla analizy zachowania głównego bohatera, która już pozostaje w gestii czytelnika - jako, iż wszystko widzimy oczami Kuby, autor nie ułatwia nam sprawy wprowadzając ewentualne wytłumaczenia słowami narratora. Sami możemy dojść do pewnych wniosków i zrozumieć, dlaczego raz na jakiś czas Kuba musi wybrać się w miasto i brutalnie zamordować ładną brunetkę. Mało tego, wręcz kibicujemy mu w tym, by nie został złapany - jak już wielokrotnie na łamach bloga pisałam, każdy czytelnik chcąc nie chcąc w jakiś sposób wiąże się emocjonalnie z głównym bohaterem czytanej powieści i nawet, kiedy ten jest bestią w ludzkiej skórze - diabłem - to jednak odczuwamy do niego niezdrową, wręcz odrażającą sympatię. Jedyną uwagę jaką mam dla samej treści jest fakt, że akcja rozkręca się dość długo, choć Bednarek rozpoczął po hitchcockowsku - trzęsieniem ziemi. Niestety, napięcie później opadło, by wznieść się ponownie dopiero po kilkudziesięciu stronach. Nie należy jednak zbyt prędko się zniechęcać - warto przetrwać chwile względnego spokoju, by później pozwolić się totalnie wciągnąć. Opłaca się, gdy raptownie nieco senna opowieść z dużą dawką makabry zmienia się w dynamiczną historię o łapaniu króliczka :)
Adrian Bednarek zrobił wszystko, czego się od autora wymaga. Stworzył zajmującą, mroczną historię, którą czyta się z perwersyjną wręcz przyjemnością, nie nużącą, a wciągającą. Pomimo kilku elementów zbytnio naciąganych - co chyba typowe dla debiutów - można na nie machnąć ręką i po prostu wczuć się w lekturę. A to możliwe, gdyż kiedy całość pisana jest w pierwszej osobie, znacznie łatwiej wejść niemal w ciało bohatera. To niebezpieczny zabieg, ale tutaj całkowicie udany - gdyby ta sama historia została opowiedziana przez narratora, podejrzewam, że nie miałaby takiej siły rażenia. Do autora nie mam żadnych uwag - good job, proszę pisać dalej.
Mam kilku ulubionych seryjnych morderców, nie tylko literackich - choć to właśnie wykreowany przez Thomasa Harrisa kanibal, Hannibal Lecter, zawsze będzie na miejscu pierwszym (wyprzedzając nawet powszechnie wielbionego Normana Batesa z "Psychozy"), a i wiele sentymentu mam do postaci stworzonych przez Fitzka, Deavera (zwłaszcza w "Kolekcjonerze kości", który był moim "pierwszym") czy osób rzeczywistych, opisanych na łamach fabularyzowanych oraz dokumentalnych biografii i powieści (Zodiak). Niebezpiecznie lubię ten temat, mocno już wyeksploatowany w thrillerach psychologicznych, ale nie za ich makabrę - dobre psychothrillery nie opierają się wcale na ilości wylanej krwi czy brutalności. Chodzi o psychologię antybohatera, o profil mordercy - a wierzcie mi, sporo się naczytałam zarówno dokumentów, jak i fikcji opartej na tym schemacie. Dlatego często wyłapuję niejasności, niedociągnięcia czy przesadę w konstrukcji takich postaci, gdyż kluczem do wywołania lęku u czytelnika jest wiarygodność. Zapewne nie mam wiedzy odpowiedniej do tego, by stać się zawodowym profilerem ;) ale myślę, że jak na amatora potrafię docenić dobrego seryjniaka. I choć kilkakrotnie podczas czytania książki odrobinkę zmarszczyłam brwi, to i tak wydaje mi się, że Adrian Bednarek spełnił zadanie - stworzył całkiem wiarygodnego psychopatę, z odpowiednim zapleczem, z motywami (typowymi, rzecz jasna, dla morderców), z planem. A ci z Was, którzy również lubują się w takiej tematyce wiedzą, że granica między wiarygodnością a absurdalną przesadą jest cieniutka. Szczęśliwie - Bednarek, choć momentami stał na tej granicy, to nigdy jej nie przekroczył.
Mam kilku ulubionych seryjnych morderców, nie tylko literackich - choć to właśnie wykreowany przez Thomasa Harrisa kanibal, Hannibal Lecter, zawsze będzie na miejscu pierwszym (wyprzedzając nawet powszechnie wielbionego Normana Batesa z "Psychozy"), a i wiele sentymentu mam do postaci stworzonych przez Fitzka, Deavera (zwłaszcza w "Kolekcjonerze kości", który był moim "pierwszym") czy osób rzeczywistych, opisanych na łamach fabularyzowanych oraz dokumentalnych biografii i powieści (Zodiak). Niebezpiecznie lubię ten temat, mocno już wyeksploatowany w thrillerach psychologicznych, ale nie za ich makabrę - dobre psychothrillery nie opierają się wcale na ilości wylanej krwi czy brutalności. Chodzi o psychologię antybohatera, o profil mordercy - a wierzcie mi, sporo się naczytałam zarówno dokumentów, jak i fikcji opartej na tym schemacie. Dlatego często wyłapuję niejasności, niedociągnięcia czy przesadę w konstrukcji takich postaci, gdyż kluczem do wywołania lęku u czytelnika jest wiarygodność. Zapewne nie mam wiedzy odpowiedniej do tego, by stać się zawodowym profilerem ;) ale myślę, że jak na amatora potrafię docenić dobrego seryjniaka. I choć kilkakrotnie podczas czytania książki odrobinkę zmarszczyłam brwi, to i tak wydaje mi się, że Adrian Bednarek spełnił zadanie - stworzył całkiem wiarygodnego psychopatę, z odpowiednim zapleczem, z motywami (typowymi, rzecz jasna, dla morderców), z planem. A ci z Was, którzy również lubują się w takiej tematyce wiedzą, że granica między wiarygodnością a absurdalną przesadą jest cieniutka. Szczęśliwie - Bednarek, choć momentami stał na tej granicy, to nigdy jej nie przekroczył.
Natomiast mam długaśną listę minusów dla wydawcy za niesamowicie niechlujną i spartaczoną redakcję. Miałam wrażenie, że tego tekstu nikt nie czytał przed wysłaniem do druku. Osoby, które podpisały się pod korektą i redakcją powinny się wstydzić za tak fatalny efekt końcowy. Niezależnie od tego, w jaki sposób książka została wydana - czy ze współfinansowaniem, czy też nie - ja, trzymając w ręce gotowy egzemplarz książki oczekuję dobrej literatury, pozbawionej dowcipów rodem z zeszytów szkolnych. I to nie jest pierwszy raz, gdy spotykam się z tak rażącą niekompetencją redaktorów tego wydawnictwa. Za każdym razem, gdy czytam powieści wydane przez NovaeRes, opowieść mi się podoba, fabuła jest okej, ewentualne zgrzyty fabularne zwalam na karb istoty debiutu, zaś korekta i redakcja zawsze leżą i kwiczą. Polecam następnym autorom tego wydawcy wnikliwsze spojrzenie na efekt końcowy. Literówki i błędy logiczne, a czasami wręcz śmiesznie brzmiące stylistyczne wpadki mogą się pojawiać w Internecie, na facebooku, na blogach. Ale nie w literaturze!
Generalnie "Pamiętnik Diabła" to udany debiut. Myślę, że miłośnicy thrillerów psychologicznych i fani prozy Ellisa będą ukontentowani. Autorowi gratuluję pomysłu na tak zajmującą i wciągającą powieść, mając jednocześnie nadzieję, że research ograniczył do teorii... Bowiem niektóre opisy są tak sugestywne, że zdawać by się mogło, iż autor po prostu relacjonuje swoje własne przeżycia... ;) Polecam.
wydawnictwo Novae Res 2014
ISBN: 9788379421596, liczba stron: 440
Komentarze
Prześlij komentarz