Trzy odbicia w lustrze, Zbigniew Zborowski
„Nie wierz w czary. Świat jest prosto zbudowany. Na górze Niebo, pod stopami Piekło. I tylko czasem z Nieba spadnie na Ziemię kilka okruszków albo z piekielnej otchłani powieje smrodem i sypnie parę iskier. Lepiej już wierzyć w siebie”
Zbigniew Zborowski całkowicie mnie zauroczył swoim debiutem, "Nowy Drapieżnik". Wtedy, po lekturze tej rewelacyjnej powieści grozy, z niecierpliwością czekałam na kolejną pozycję. Zachwycił mnie wówczas język, którym powieść była namalowana – tak, namalowana, nie napisana, bowiem Zborowski ma w sobie tę iskrę, ożywiającą snute opowieści. Ponownie chciałam przeczytać historię, która mnie nie tylko wciągnie, ale sprawi, że całkowicie w nią przeniknę, znikając dla świata realnego w bezkresnej, acz fikcyjnej rzeczywistości. Obawiałam się, że Zborowski jednak nie pokusi się na napisanie kolejnej książki, o czym napomknął w rozmowie z cyklu Kulisy polskiego horroru (za dużo pomysłów na fabuły! - przeczytaj) – jakże miło się dać zaskoczyć! Jednak "Trzy odbicia w lustrze" okazało się być czymś, czego się absolutnie nie spodziewałam – tu niemal wszystko staje w ostrym kontraście z debiutem autora. Zresztą, gdyby nie nazwisko autora, zapewne nigdy bym po tę książkę nie sięgnęła – wszak saga rodzinna, traktująca o trzech pokoleniach kobiet, to zupełnie nie moja literatura. I wiecie, co? Chyba ta „moja literatura” właśnie się poszerzyła, bowiem wzięłam do ręki powieść, którą skończyłam... kilkanaście godzin później. Głodna, zapłakana, niewyspana, ale strasznie szczęśliwa - bo oto "Trzy odbicia w lustrze" zapewniło mi całe spektrum emocji, stanowiąc literaturę po prostu piękną.
Nową powieść Zbigniewa Zborowskiego można określić jako dramat, ale tak naprawdę jest w niej wszystko - zarówno elementy obyczajowe, dramatyczne, jak również historyczne i... fantastyczne. Nie można jednak stwierdzić, że brak tu grozy – ona jest i stanowi wręcz esencję tej powieści, ale jej źródło jest jak najbardziej realne. To życie pisze najstraszniejsze scenariusze, i ten truizm doskonale oddaje klimat „Trzech odbić w lustrze”. Jednocześnie wspomniany miszmasz gatunkowy stanowi efekt dobrze przemyślanej, acz dość skomplikowanej historii, która rośnie, rozszerza się, niemal eksploduje w głowie czytającego, niosąc coś znacznie bardziej wartościowego, niż treść – mianowicie emocje, stanowiące bodziec do rozmyślań nad kruchością życia, słodkością pokoju, konsekwencji naszych decyzji. Konstrukcja bohaterek powieści i kompozycja ich rzeczywistości są wręcz idealne, zdają się niemal być autentycznym zapisem historii, która naprawdę mogła się zdarzyć. I część tej historii rzeczywiście się zdarzyła - Zbigniew Zborowski w "Posłowie" wyjaśnia, które elementy fabuły są oparte na autentycznych wydarzeniach i skąd autor zaczerpnął inspiracji. Nie wiem, jak Wy, ale ja znacznie mocniej przeżywam opowieści, o których wiem, że mają swoje źródło w czyichś wspomnieniach.
"Trzy odbicia w lustrze" to trzy kobiety, trzy pokolenia, trzy tragiczne opowieści, spojone jedną, mroczną tajemnicą, którą zna tak naprawdę jedynie najstarsza z nich. Dzieje tych kobiet, nierozerwalnie połączonych więzami krwi, okazują się być przewrotne, skomplikowane, oddalone od siebie wbrew pokrewieństwu. Bohaterki są tak namacalne, że czytelnik bez wstydu płacze nad ich losem. Zdumiewający jest rozwój postaci - zwłaszcza Wandy, od krnąbrnej, głupiej i niesympatycznej dziewczynki do złamanej, nieszczęśliwej i świadomej kobiety. Każda z postaci przechodzi swoistą metamorfozę wywołaną realiami okresu, w którym przyszło im żyć - i tak płonąca Warszawa ukształtowała Zofię, naiwną dziewczynę z nizin społecznych, na twardą, silną kobietę, która będzie musiała za tę siłę zapłacić bardzo wysoką cenę. Dzieje Wandy bezsprzecznie wpłyną z kolei na życie jej córki, osoby potrafiącej wbrew pochodzeniu (a może właśnie przez niego) swój los odmienić. Zborowski stworzył postaci żywe, namacalne, i choć brzmi to banalnie, to nie można powiedzieć o nich nic prawdziwszego. Potęga tej historii tkwi właśnie w doskonałej kreacji postaci pierwszoplanowych, które się lubi, których się nie znosi, którym się współczuje i na które można się tak wściec, że w pewnych momentach ma się ochotę powieść wrzucić do pieca. To tylko dowodzi temu, że autor wykonał swoje zadanie celująco, gdyż zmusza czytelnika do odczuwania emocji, nawet tych negatywnych.
Tło wydarzeń to istny majstersztyk - Zborowski prowadzi czytelnika przez czas wojny, lata powojenne, czasy PRL do dnia dzisiejszego. Poza wartością stricte fabularną mamy tu zatem perfekcyjnie oddaną rzeczywistość Polski ostatnich siedemdziesięciu lat – lat pełnych przemian ustrojowych, światopoglądowych, obyczajowych. Elementy historyczne wcale nie nudzą, są wręcz niezbędne, to one ukształtowały te kobiety, ale nigdy nie wiodą prymu w fabule. Bynajmniej - one dzieją się gdzieś obok, poza. Stanowią jedynie rzeczywistość, w której przyszło żyć Czeplińskim, i tak też są przedstawiane, bez moralizatorstwa, bez zajmowania stanowiska w jakiejkolwiek kwestii, bez agitacji - czy to historycznej, czy politycznej, czy wręcz moralnej. Resztę czytelnik dopowiada sobie sam.
Zborowski jednak niezupełnie trzyma się tylko faktów - do swojej opowieści zaprasza klątwy, zabobony, mistyczne elementy spoza tego świata. Nie tylko po to, by mieć pretekst do snucia perypetii kobiet, ale także po to, by zmusić czytelnika do swoistej refleksji. Kwestie fantastyczne stanowią tu jedynie przyprawę, urozmaicającą danie, nie zaś jego główny składnik, co z kolei przedkłada się na całościową wartość powieści. W rezultacie mamy spójną, acz przecież tak skomplikowaną, historię, nie tylko sprawiającą radość czytającemu, ale również uczącą. O podstawowych wartościach, o zdradzie, o zawiści, o niemym przyzwoleniu na zniewolenie i głośnym sprzeciwie wobec fatum.
Cóż więcej mogę powiedzieć? Ponownie jestem urzeczona prozą Zbigniewa Zborowskiego i z wielkim napięciem oczekuję kolejnej jego powieści. Serdecznie polecam obie książki autora - obie tak różne, tak odmienne, a jednak napisane ręką tej samej osoby, co tylko dowodzi niezwykłej wrażliwości, wyjątkowemu talentu i... stanowi obietnicę, że cokolwiek by nie wyszło spod palców Zborowskiego, będzie to innowacyjne, wciągające i po prostu diablo dobre.
„Trzy odbicia w lustrze”
Zbigniew
Zborowski
Zysk i s-ka 2014
Komentarze
Prześlij komentarz