Zapowiedź: Horror klasy B, Łukasz Radecki
Łukasz Radecki, jeden z najbardziej rozpoznawalnych twórców ostrej literatury, autor cyklu Bóg Horror Ojczyzna i licznych opowiadań zamieszczonych w wielu antologiach już niebawem zaszczyci Czytelników swoją nową powieścią - Horror klasy B. Wszyscy wielbiący gore i wychowani na kiepskich filmach z lat '80 oraz książkach Phantom Pressu zdecydowanie będą ukontentowani, bowiem najnowsza powieść Radeckiego to totalna jazda bez trzymanki.
Oto, co na jej temat już powiedziano:
„Łukasz Radecki z wdziękiem wypruwa flaki z taniego kina grozy ery VHS”
Bartłomiej Paszylk, autor Leksykonu filmowego horroru
„Opowieści kanterberyjskie w wersji slasherogoreghostzombiehorroru”
Joanna Mika-Orządała
„Przemyślana zabawa konwencją, która zadowoli zagorzałych koneserów gatunku. Makabryczna rozrywka!”
Mariusz Juszczyk, Horror Online
„Kilka lat temu, kiedy tak na poważnie zaczynałem pisać, Łukasz Radecki był dla mnie autorem, na którym chciałem się wzorować. Dzisiaj, trzymając w dłoniach jego "Horror Klasy B" stwierdzam, że nic się w tej kwestii nie zmieniło. Ten zbiór, to ponadczasowe, zdumiewająco mroczne i krwawe ukoronowanie pracy tego pisarza. Bez mrugnięcia okiem stawiam go na podium wśród całego panteonu autorów polskiego horroru.”
Tomasz "MordumX" Siwiec, Horror Masakra/Krypta
Fragment
- Barker to pedał!
- stwierdził głośno Radek, odwracając się od monitora. Tomek, który właśnie
wszedł do mieszkania, zamarł w bezruchu z siatkami w rękach.
- Że co? - spytał
po chwili, patrząc na zaskoczonego przyjaciela.
- Clive Barker jest
gejem - sprecyzował Radek. Widząc brak reakcji, powtórzył: - Barker gejem.
Kumacie, „Hellraiser”, „Nocny pociąg z mięsem”, „Księgi Krwi”? - rzucił w stronę
kumpli niczym kołem ratunkowym.
- No i? - Tomek
wzruszył ramionami, odkładając siatki na podłogę. Ściągnął kurtkę i zabrał się
za zzuwanie butów. - Żadna nowość.
- Nie wiedziałeś o
tym? - odezwał się Marek, który leżał na kanapie niczym sybaryta. Odłożył od
niechcenia książkę, na okładce której Łukasz Orbitowski oświadczał, że
nadchodzi. - Nie mów, że o tym nie wiedziałeś…- powtórzył. Radek wpatrywał się
w nich jeszcze przez chwilę ze zdziwieniem. Wreszcie odwrócił się do monitora.
- Naprawdę nie
wiedziałem. Teraz to wyczytałem na Wikipedii…
- Rychło w czas… -
Marek wydął wargi. - Przyznał się do tego ładnych kilkanaście lat temu. Od lat żyje
w szczęśliwym związku.
- Poza tym, co w
tym dziwnego? - spytał Tomek, wchodząc do pokoju. - Piwko? - zaproponował.
Marek bez słowa wyciągnął rękę po puszkę tyskiego, Radek wykonał podobny gest,
nie odwracając się nawet w stronę rozmówcy.
- To na trzy -
rzucił Tomasz. Nastąpiło szybkie odliczenie, po którym w miarę równo rozległ się
dźwięk otwieranych puszek. Po pokoju rozniósł się charakterystyczny cierpki
zapach. Przyjaciele upili po łyku.
- Zasadniczo nie widzę
w tym problemu. - rzekł Marek - Może jedynie ten, że odkąd się przyznał i żyje
w szczęśliwym związku, jakość jego literatury, przynajmniej w moim mniemaniu,
znacznie spadła.
- Co prawda, to
prawda - przyznał Tomek. - Wiesz, coś w tym jest. Sublimacja zawsze jakoś
korzystniej wpływała na twórców. Zawsze uważałem, że ci, którzy mieli jakiś
problem ze sobą, tworzyli dzieła wybitne. Jak tylko zaczynali akceptować
siebie, wychodzić do świata, stawali się jacyś tacy zwyczajni.
- Nie powiesz mi, że
Barker cieniuje - odparł Radek, wciąż wpatrując się w ekran.
- Co to, to nie -
zgodził się Marek. - Ale weź na warsztat jego pierwsze książki. Szczególnie
opowiadania.
- Jego pierwsze książki
są do dupy - wtrącił Tomek. - Ja wiem, zbiorki były zajebiste, ale nie powiesz
mi, że poza pomysłami było coś dobrego w „Cabalu” czy „Powrocie z piekła”.
- Ale właśnie o te
pomysły chodzi. Kiedyś Barker szokował na każdym kroku, każde jego opowiadanie,
film, mimo że czasem nieudolne, szokowało. Wbijało się w pamięć. Nawet gry.
Pamiętacie „Undying”?
- No ba -
przyjaciele westchnęli z uznaniem.
- A teraz? Ja nie mówię,
że to co robi, jest złe. Ale jakieś takie normalne… - stwierdził Marek.
- Gruby, wiesz,
osobiście to mi przeszkadzało, że u Barkera zawsze jest wszystko zryte od podłogi
po sufit - wtrącił Radek poprawiając się na krześle.
- Co masz na myśli?
- spytał Marek. Nigdy nie przeszkadzało mu, że kumple nazywali go grubym. Lata
temu ustalili, że w każdej paczce jest jakiś gruby, łysy, siwy, więc
postanowili się tak określić. Tomek jako najwyższy został Małym, Marek jako
najchudszy Grubym, a długowłosy Radek Łysym.
- Że u niego nic
nigdy nie było normalnie - wyjaśnił zapytany. - Nawet zanim pojawiały się
rzeczy nadprzyrodzone, to ci bohaterowie już byli uwikłani w problemy, z którymi
każdemu przeciętnemu człowiekowi trudno byłoby żyć. Zdrady, alkoholizm,
dewiacje… Praktycznie już samo ich życie było bliskie horroru.
- No właśnie. To był
klasyczny Barker! - Marek wykrzyknął z radością. - Jak to mówisz, zryty na całej
linii. Wchodząc w jego świat, byłem pewien, że będę brudny. Że przeciągnie mnie
przez swoje wizje, wyżymając i zostawiając zbrukanego i skołowaciałego.
- Nawet mimo
kiepskiego czasem warsztatu… - wtrącił Tomek.
- Dokładnie. A
teraz? Teraz dostaję wymuskane, śliczne stylistycznie opowiastki, w których
czasem tylko czai się dawny duch mistrza grozy. Cholera. Był przecież czas, że
nawet sam King przyznawał, że Barker może zostać nowym królem horroru. I co?
Nikt dalej Stefka nie zdetronizował.
- Nie przepadam jakoś
za Kingiem – przyznał Radek.
- Ja też. Ale
przyznasz, że nie ma lepszego od niego w świecie literackiej grozy.
- Masterton? -
zaryzykował Tomek.
- Daj spokój - żachnął
się Radek - To jeszcze większy grafoman niż King. Poza tym King się do tego przyznaje.
King ma klasę. Co jak co, ale każda książka Kinga daje gwarancję dobrej
literatury. A o Mastim tego nie powiesz.
- Dobra, ale nie
powiesz, że Masterton jest zły - Tomek bronił swego ulubionego autora horrorów.
- Skądże. Ale
Masterton miał kilka książek bardzo dobrych, kilka niezłych i sporo chłamu. A
King mimo wszystko trzyma poziom…
- Ale ma problemy z
zakończeniami. No i usilnie rozciąga wszystko na siłę - Marek ponownie włączył
się do rozmowy.
- Na siłę to pisze
właśnie Masterton według mnie - Radek upierał się przy swoim. - Weź takie „Ciało
i krew”. Gdyby było o połowę krótsze, gdyby wyrzucić idiotyczny wątek
zmutowanej świni, byłaby to być może jedna z jego najlepszych książek. A tak?
Kupa. Totalna nawet…
- Odwalcie się od
Mastertona - warknął Tomek. - Ja go naprawdę lubię. I zdecydowanie wolę od
Kinga!
- I masz do tego
prawo - Radek spróbował załagodzić sytuację. - Ale nie zmienia to faktu, że tak
naprawdę horror literacki nie ma teraz wybitnych reprezentantów…
- A Ketchum?
Koontz? - Gruby spróbował zmienić temat.
- Z Koontzem daj mi
spokój - jęknął Mały. - Tak naprawdę podobało mi się tylko jedno opowiadanie,
które napisał jako dzieciak. Coś tam o szczeniętach. Potem popłynął na fali i
tak sobie dryfuje nie wiadomo gdzie i po co. A takiego polotu jak King to on
nie ma i mieć nie będzie.
- Ale Ketchum jest
zajebisty - rzekł Marek z miną znawcy i łyknął piwa, jakby chciał ukryć się ze
swoim zdaniem.
- Dobra, z tym się
mogę zgodzić. - powiedział Radek – Ale nie nazwałbym go królem horroru. To
jednak nieco inna klasa…
- Dlaczego?
- Właśnie, co masz
do Ketchuma?
- A co wy tacy
znawcy jesteście? - Radzio znów wpatrywał się w monitor, jakby chciał się
zdystansować do rozmówców. - Czytałem jego dwie książki. Owszem, zrobiły na
mnie wrażenie, ale nie wypowiem się jedynie na podstawie dwóch utworów. Za dużo
takich przypadków było, że ktoś miał być nadzieją, królem, a wyszło jak zawsze.
Choćby ze wspomnianym już Barkerem…
- Czy Tarantino…
- No nie… - Łysy
odwrócił się gwałtownie na krześle. - Co wy macie do Tarantino?
- Skończył się
zaraz po Wściekłych psach.
Kropka - odparł spokojnie Marek. - Reszta to, nomen omen, pulpa.
- Tiaaa, jasne. A
Metallica na „Kill’em all”. Nie zgodzę się. „Pulp fiction” było wybitne. „Jackie
Brown” też. Potem była już równia pochyła. Ale to dlatego, że on już nie musiał
nic udowadniać. Jak Barker. Pokazał klasę na początku i starczyło. Teraz się po
prostu bawi konwencją, gatunkami i po prostu filmem. Ma do tego pełne prawo.
Oczywiście, nie zawsze mu to wychodzi, niemniej, „Bękarty wojny” są świetne.
Przyznacie.
- Nie widziałem.
Zraziłem się do niego po „Kill Billu”. A „Death proof” mnie dobił - rzekł
Tomek.
- Dlaczego?
Zajebisty film!
- Z której strony?
Sam Tarantino jest w nim znudzony i zblazowany tak jak całość zresztą. Nie ma
tam nic, co by mogło przyciągnąć uwagę. Poza laskami oczywiście…
- Stuntman Mike
jest świetny! - krzyknął Marek.
- Bo Kurt Rusell
jest świetny - odrzekł spokojnie Tomek wzruszając ramionami - Ale ja liczyłem
na film, który mnie zwali z nóg, kino eksploatacji, a nie gadaninę i kiepskie żarty.
- Bo ty nie kumasz
kina eksploatacji. Ty myślisz, że to tylko tandetne horrory!
- A cóż jest złego
w tandetnych horrorach? Wiem, że kino eksploatacji to nie tylko horror, ale
tandeta w ogóle. Ale zobacz, że Rodriquez potrafił zrobić tandetny film z
jajem. I horror. A Tarantino zrobił po prostu tandetę.
- Przesadzasz.
- Skąd. Tarantino
jest teraz właśnie jak Barker. Kiedyś agresywny, zaczepny, drapieżny, a teraz?
Leniwy stary kocur, bawiący się martwą myszą…
- A „Hostel”?
- Nawet nie
zaczynaj! To dopiero był szajs!
- Poza tym to nie
Tarantino - Marek wtrącił się ponownie, choć tak naprawdę zaczął czuć się już
niepotrzebny w tej rozmowie. Odstawił pustą puszkę i wyciągnął się na kanapie.
- Tarantino był tam chyba tylko producentem. A tak naprawdę tylko nazwiskiem
mającym rozpropagować tę szmirę…
- Nie znacie się - Łysy
wymownie odwrócił się do przyjaciół plecami.
- E tam - burknął
Mały. - Ja bym po prostu chciał, żeby Tarantino zamiast planować jak tu w
kolejny łatwy sposób zarobić pieniążki, zrobił dobry film.
- „Bękarty…” są
dobre! - podkreślił Bartek.
- Dobra. Ale ja
teraz mówię o horrorze. Albo chociaż krwawym thrillerze. Wyobraźcie sobie, co
Tarantino, bawiąc się konwencją, mógłby zrobić. Nawet realizując tandetny
horror.
- Niestety, teraz
już nie robią dobrych horrorów - Gruby wpatrywał się w sufit. - A już na pewno
nie tych klasy B. Jest albo coś naprawdę dobrego, albo długo nic i potem kupa gówna.
Które nie ma dna.
Chcecie więcej? Książkę w przedsprzedaży JUŻ TERAZ można nabyć na Allegro!
Oficyna Wydawnicza Literat
Cena: 19,90 PLN
Cena w przedsprzedaży: 14,90 PLN (uwaga! w przedsprzedaży dostępne tylko 35 egzemplarzy)
Data wydania: grudzień 2014
Projekt i opracowanie graficzne okładki: Wojciech Pawlik
Ilustracje: Pan Goryl
Skład dtp: Bogdan Ruszkowski
Korekta i redakcja: Filip Kurowski
ISBN: 978-83-939150-2-6
Komentarze
Prześlij komentarz