„Nie znajdziesz ucieczki ni w piekle, ni w niebie, gdy żywy ogień przyjdzie po ciebie. Już krzyk straszliwy słychać w oddali, to żar już komuś oczy wypalił”
Międzyrzecki Rejon Umocniony okazał się punktem wyjścia dla Łukasza Henela, który zaczerpnąwszy inspiracji z tego tajemniczego miejsca stworzył powieść łączącą w sobie cechy książki przygodowej, historycznej, szpiegowskiej oraz grozy. Sięgająca lat powojennych powieść stanowi zapis wspomnień Majora Staszewskiego, obecnie sędziwego starszego pana pozbawionego tytułów i odznaczeń, który przed śmiercią pragnie wyjawić sekrety związane z poniemieckimi bunkrami w rejonie Międzyrzecza i tego, co kryją. Wszystko zaczyna się od śmierci dwóch radzieckich oficerów w czasie warty przy wejściu do tuneli kryjących ogromną, zbudowaną z rozmachem podziemną fortyfikację, w której hitlerowcy prawdopodobnie ukryli zrabowane łupy wojenne. Mężczyźni zostali rozszarpani i spaleni przez nieznanego wroga. Okazuje się, że we wnętrzu podziemi kryją się nadnaturalne siły, których potęga znacznie przewyższa zdolności wyspecjalizowanych wojsk, a te siły zostały właśnie zbudzone ze snu…
Pióro Łukasza Henela poznałam przy lekturze „Szkarłatnego blasku”, klasycznej powieści grozy, przywodzącej na myśl typowe horrory dla nastolatków. „Podziemne miasto” zdecydowanie kierowane jest do starszych czytelników, znających historię Polski i rozumiejących przemiany, jakie zachodziły w latach pięćdziesiątych. I ta powieść, tematycznie znacznie cięższa i trudniejsza do przyswojenia niż poprzednia, jest dość schematyczna, fabuła zmierza pewnie do dającego się przewidzieć finału, choć nie bez przygód i zwrotów akcji. Najnowsza powieść Łukasza Henela jest dość specyficzna i tak naprawdę trudna do jednoznacznej oceny, bowiem sama nie jest dość jednoznaczna. Bynajmniej, sporo tu różnych wątków, nawiązań i momentami zaskakujących rozwiązań fabularnych. Sporo tu również niedociągnięć stylistycznych. „Podziemne miasto” czyta się powoli, gdyż napisane jest dość surowym, momentami topornym językiem, brakuje mu lekkości chociażby „Szkarłatnego blasku” i jego płynności. Ponadto mocno tendencyjni bohaterowie bywają męczący – postaciom brakuje oryginalności i charakteru, a ich zachowanie niejako całkowicie wynika ze stereotypu. Z kolei zbytnie nagromadzenie wątków nieco oszołamia – sądzę, że spokojnie można by było z tego stworzyć co najmniej kilka różnych historii. Mimo tych wad książkę warto przeczytać, gdyż dotyka ciekawego problemu i posiada interesującą fabułę. Trzeba Henelowi przyznać, iż w umiejętny i klarowny sposób opisał miejsce akcji, wydobywając z niego maksimum grozy – tytułowe podziemne miasto skrywa przecież wiele tajemnic, a ich powolne wyjawianie momentami mrozi krew w żyłach. Rewelacyjnie opisane mauzoleum i intrygujące, płomienne postaci to największe atuty powieści. Widać, że Henel przyłożył się do elementów związanych z tłem akcji, a Międzyrzecki Rejon Umocniony intryguje na tyle, że nie miałabym nic przeciwko wycieczce do tego miejsca (ale przejażdżki drezynami sobie odpuszczę). MRU kryje w sobie potencjał i Łukasz Henel go wykorzystał, acz moim zdaniem książka byłaby znacznie lepsza, gdyby była dłuższa, lepiej dopracowana, bohaterowie mniej papierowi, a styl nieco bardziej ugładzony. Książka jest krótka, ale strasznie dużo się w niej dzieje; być może to właśnie utrudnia czytanie. Podejrzewam, że „Podziemne miasto” powinno się spodobać osobom, które lubią taki właśnie styl – konkretny, surowy, męski. Zasadniczo nie nazwałabym tej powieści rasowym horrorem, raczej powieścią przygodową, która mi osobiście momentami kojarzyła się z… perypetiami Indiany Jonesa.
Henel porusza sporo tematów skłaniających do refleksji, zwłaszcza nad ludzką naturą i skłonnością człowieka do zła. Wszelkie potwory stanowią jedynie artefakty, symbole niszczycielskich sił, cech zdecydowanie wywodzących się i należących do ludzi. MRU jako sieć umocnień i poplątanych, mrocznych i nie mających końca tuneli może kryć w sobie istoty piekielne, ale Henel dowodzi prawdzie banalnej, acz trudnej do zaakceptowania – prawdziwego zła nie należy szukać w tym, co tajemnicze i niewidzialne, a w ciemności tkwiącej w każdym człowieku. I to nie wszystko. Zdaje się, że umieszczając w jednej powieści starożytne wierzenia, hinduską mitologię, nazistów, bombę atomową, tajemne bunkry i KGB autor sporo ryzykował, ale… Odwaga jest cechą najznamienitszych artystów, czyż nie? Jedyną granicą pisarza jest granica jego wyobraźni, a Henel ma, jak widać, bezgraniczną fantazję; w efekcie stworzył historię, która może nie porwie tłumów, ale z pewnością znajdzie swoich odbiorców. Może to Wy? Przekonajcie się sami.
„Miasto duchów (…) miasto podziemnych upiorów, cieni przeszłości, które nie odeszły nigdy ostatecznie”
Komentarze
Prześlij komentarz