Miasteczko, Łukasz Radecki & Robert Cichowlas
"Tam wszystkie sroki są... martwe... Wieszają... na drzwiach... talizman... jedyna deska... nie możesz..."
Po raz kolejny Radecki i Cichowlas łączą siły, by wspólnie stworzyć dzieło będące wręcz wzorem soczystego, współczesnego horroru erotycznego. Duża dawka gore plus nawiązania do słowiańskich wierzeń i legend - tematu skądinąd wciąż świeżego i niewyeksploatowanego - dają w rezultacie opowieść dość niezwykłą.
Marcin Lanowicz, autor licznych bestsellerowych powieści romantycznych, pisanych pod pseudonimem, doświadcza blokady twórczej. Zrezygnowany, postanawia wraz z żoną wyjechać na dwa tygodnie. Ma nadzieję, że zmiana otoczenia natchnie go do ukończenia powieści. Broszura reklamująca domki do wynajęcia w Morwanach, małym miasteczku leżącym przy jeziorze w warmińsko-mazurskim, sama wpada mu w ręce. Marcin i Anna wyjeżdżają zatem na urlop. Na bardzo, bardzo długi urlop...
W międzyczasie prywatny detektyw Paweł Filis dostaje zlecenie odnalezienia zaginionej żony pewnego bogatego prawnika. Śledztwo doprowadza mężczyznę w pobliże Morwan. Z kolei napotkana po drodze kobieta sprawi, że profesjonalista złamie swoje własne zasady, uginając się nieodpartemu urokowi blond niewiasty.
Mieszkańcy miasteczka nie wyglądają zbyt zdrowo. Szare twarze, ropiejące krosty, wory pod oczami wzbudzają zainteresowanie turystów. Zaś jeszcze większe wzbudzą trzy piękne blondynki o niewiarygodnie długich nogach i niepohamowanym apetycie na seks. To one przyniosą zgubę tym, którzy dadzą im się uwieść. Zarówno Lanowiczowie, jak i Filis, muszą znaleźć odpowiedzi na wciąż mnożące się pytania. A czas mija, choć zupełnie inaczej, niż normalnie...
[http://ecopress.pl/wp-content/uploads/sroka2.jpg] |
"Miasteczko" czyta się samo. Nie da się uniknąć skojarzenia z Grahamem Mastertonem - krótkie zdania, spora dynamika, gwałtowna akcja i niezwykle sugestywna erotyka (co by nie powiedzieć: pornografia) to w zasadzie dość oczywisty tribute. Osobiście nie lubię Mastertona, ale (na szczęście) Radecki i Cichowlas nie są aż tak trywialni, a dialogi bywają znacznie bardziej wiarygodne i naturalne. Nie można tego jednak powiedzieć o czynach protagonistów. Odnośnie logiki działań bohaterów nasuwa się skojarzenie tego, jak w horrorach filmowych laska, uciekając przed goniącym ją psychopatą, biegnie po schodach na górę. Tutaj znajdzie się kilka takich "facepalm'owych" momentów. Niemniej brak większego sensu w reagowaniu na zaistniałą sytuację można wytłumaczyć tym, że i zaistniała sytuacja jest raczej mało prawdopodobna. Dla celów zachowania koncepcji horroru nie ma to jednak większego znaczenia, toteż odsuwam wszelkie niuanse na bok i przestaję kręcić nosem. W czytaniu braki logiki nie przeszkadzały, a zbytnie skupienie się na psychologii postaci wyrzuciłoby wagonik z torów, jeśli wiecie, co mam na myśli. W horrorze, zwłaszcza erotycznym, większą wagę winno się przykładać do dynamicznej akcji; warstwa obyczajowa może być swobodnie marginalizowana, tłumaczenie motywacji bohaterów mija się z celem. Protagonista ma być sceptyczny, przestraszyć się, ma uciekać, ma się załamać i ma walczyć. Taki jest schemat powieści grozy i tego się trzymajmy. Duet autorów nie wybił wagonika z torów. I choć pod względem konstrukcyjnym jest schematycznie, to nie znaczy wcale, że i fabuła jest przewidywalna. Bynajmniej. Autorzy mają bogatą fantazję, co udowodnili już nie raz (przykładem może być chociażby "Pradawne zło"), i tutaj - abstrahując od ostrych scen seksu - jest naprawdę odważnie. Autorzy, tworząc swoje czarne charaktery, sięgnęli do mitów słowiańskich . To, plus kilka innych elementów (np. specyficznie mijający czas, usytuowanie miasteczka), przywodzi na myśl prozę Stefana Dardy. W rezultacie "Miasteczko" całkiem ciekawie się prezentuje fabularnie - tutaj spotyka się gore z mitologią. Co prawda, to połączenie nie jest znowu tak oryginalne (wystarczy poczytać sobie mity Parandowskiego albo legendy polskie, ba, gdyby się zastanowić, to historie biednego Popiela czy Prometeusza niezupełnie kojarzą się z bajkami dla dzieci), a jednak całkiem przyjemnie się czyta.
Drobne retrospekcje i wprowadzenie dość banalnego elementu - pamiętnika - posuwają akcję naprzód i wiele tłumaczą. Moim zdaniem, zamiast wprowadzać dość wyświechtany motyw dziennika, panowie mogli postawić na więcej rozmów z mieszkańcami i oszczędniejsze dawkowanie czytelnikowi odpowiedzi. Książka dość długo się rozkręca w stosunku do gwałtownego zakończenia, zatem bogatsze rozbudowanie fabuły mogłoby urozmaicić powieść i... no, cóż. Spotęgować doznania. Podobnie tytułowe miasteczko - Morwany - zostało niejako zlekceważone, ukazane po łebkach. Ta osada, położona w środku lasu, ma w sobie ogromny potencjał, podobnie jak jej mieszkańcy. Autorzy skupili się na bohaterach głównych oraz na trzech antagonistkach i, właściwie, brak tutaj bohaterów pobocznych (mamy bodaj dwie, góra trzy rólki epizodyczne, ale to wciąż mało). Morwany mogłyby bowiem zostać rozbudowane do rozmiarów Salem czy Starzyzny. I skoro już jestem przy niedociągnięciach - książka ma kilka baboli. Zdaje się, że zabrakło dosłownie jeszcze jednej korekty, która mogłaby wyłapać drobne kwiatki. Mam nadzieję, że w kolejnym wydaniu (sesese) ich nie będzie.
Jak na powieść rozrywkową, "Miasteczko" brawurowo spełnia swoje zadanie. Czyta się szybko, z wypiekami na twarzy, a opisy bywają tak sugestywne, że momentami można poczuć ciarki na plecach. Autentycznie. Mieszkam w drewnianym domu, czytałam książkę późną nocą w czasie burzy - zwielokrotnione emocje miałam zagwarantowane. To niesamowite, jak nasz umysł inaczej postrzega pewne treści w zależności od nastroju i atmosfery panującej wokół nas. Uważam to za największy atut powieści - klimat, klimat i jeszcze raz klimat. Wyobrażam sobie również filmową adaptację "Miasteczka" w stylu typowych "straszaków", są tu bowiem momenty wywołujące efekt podskoczenia w fotelu. Mamy zatem wszystko, czego można wymagać od pełnokrwistego horroru: konwencjonalny plan, mroczną tajemnicę, makabrę, seks i odwieczną walkę dobra ze złem. Po raz kolejny jestem zadowolona z lektury powieści duetu Cichowlas & Radecki. Ponadto, jak zwykle, jestem pod ogromnym wrażeniem pracy Darka Kocurka, autora grafiki okładkowej. "Miasteczko" to zatem 100% polskiego horroru. Dla wielbicieli rasowych (i rodowych) straszaków to absolutne must-read.
Miasteczko
Łukasz Radecki & Robert Cichowlas
Wydawnictwo Videograf 2015
Komentarze
Prześlij komentarz