Klasa, Dominik W. Rettinger
„Są chwile, kiedy w człowieku powinna się obudzić intuicja i ostrzec: Stop! Nie idź tą drogą! Niestety, ten głos odzywa się, gdy w umyśle ucichnie wrzawa ambicji i planów, zniknie na chwilę lęk, który jest towarzyszem naszych myśli i czynów; kiedy człowiek uciszy swoje wiecznie głodne ego”
Jacek Kaczmarski w jednej ze swoich najbardziej refleksyjnych piosenek pytał "Co się stało z naszą klasą?". Zawsze mnie ten kawałek wprowadza w specyficzny nastrój. Cały sens tego fantastycznego utworu, który znajduje odniesienie w przypadku omawianej książki, zawiera się w ostatnich wersach:
"Własne pędy, własne liście zapuszczamy każdy sobie,
i korzenie, oczywiście, na wygnaniu, w kraju, w grobie,
w dół, na boki, wzwyż, ku słońcu, na stracenie w prawo, w lewo...
Kto pamięta, że to w końcu jedno i to samo drzewo?"
Najważniejszy rok dorastania - klasa maturalna. Kiedy grupa dwudziestu kilku młodych ludzi tuż przed rozejściem się w stronę dorosłości wiąże się ze sobą tą jeszcze wciąż naiwną, ale bardzo silną przyjaźnią, tym silniejszą, że infantylną. Trudno później nawiązać tak trwałe i mocne relacje, jak w szkole średniej. Przecież to właśnie wtedy wszystko to, co najważniejsze w życiu, zbiega się w jednym momencie. I wywiera na uczniów niebagatelny wpływ, niejednokrotnie rzutujący na całe ich życie, niezależnie od tego, dokąd ich to życie wyrzuci.
Pomysł, wielokrotnie zresztą wykorzystywany w literaturze i filmach, posiada w sobie nieskończony potencjał. Bo w końcu, jakkolwiek trywialnie to brzmi, czerpie wprost z życia. I najpewniej z tego właśnie założenia wyszedł Dominik W. Rettinger przy pisaniu "Klasy", pełnej dynamizmu i akcji opowieści sensacyjnej, obnażającej grzeszki polskiej sceny politycznej i władzy.
Prominentny redaktor radiowy, Adam Wierzbicki, odbiera na antenie telefon od kumpla z klasy. Piotr słabym głosem prosi Adama o pomoc. Mężczyzna niechętnie jej udziela, tym samym poruszając metaforyczne kostki domina i wplątując się tym samym w ogromną aferę na miarę pomysłów Ludluma i Forsytha. Zaraz potem żona Adama i jego syn zostaną porwani przez szajkę zbirów enigmatycznego bandziora Markosa, a Piotr będzie musiał uciekać przed śmiercią wraz z żoną Karola… tak, to troszkę skomplikowane. Ale wszystko to rozbije się o to, co zawsze – czyli o naprawdę wielkie pieniądze i… planowany atak terrorystyczny. (Tak! W Polsce!) Rozrzuceni bezładnie po świecie uczniowie jednej klasy po latach znów zostaną połączeni, i tym razem dla niektórych z nich będzie to być albo nie być.
Skwapliwie zbudowana fabuła przypomina toczącą się kulę śniegu –każda akcja posiada reakcję i wszystko z czegoś wynika. Niby kolejny banał, ale to nie jest znowu takie oczywiste i proste, zwłaszcza przy kreowaniu tak zagmatwanej fabuły. Próżno szukać tu luźnych końców i niedociągnięć fabularnych czy luk, choć historia zdumiewa drobiazgowością. Autor dobrze przemyślał tę historię, a każda przysłowiowa strzelba Czechowa wcześniej czy później wypala. Nie ma wszakże nic bardziej zniechęcającego do lektury niż autor, który się nie przygotował do pracy i ma swojego czytelnika za cymbała.
"W szkle powiększającym widać było ciąg liczb i liter:
„I imię – 2, 4, 3, 2, 1, 6, 3, 3; II nazwisko – 1, 3, 2, 4, 3, 5, 1, 3, 5, 4; III ksywa – 1, 2, 4, 5, 6, 3, 1, 1”.
W tej powieści jest wszystko to, co powinno być w dobrej powieści sensacyjno-kryminalnej. Mamy agentów kontrwywiadu wojskowego, polityków, wielkie pieniądze i wielką władzę, brawurowe pościgi, strzelaniny, jest akcja, akcja i jeszcze raz akcja. Zagadka jest intrygująca, bowiem opiera się na skomplikowanym szyfrze i wymaga od czytelnika zarówno skupienia, jak i odrobiny myślenia. Nie lubimy bezmyślnych książek, prawda? Do tego szczypta emocji - tak w sam raz, nie za dużo - w wątku romantycznym i silny nacisk na wątek przyjaźni - tej męskiej, pozbawionej masek, przyziemnej. Bo to w ogóle strasznie męska książka jest i te wątki psychologiczno-romantyczne są takie szorstkie, może nawet surowe. Warto też wspomnieć o aspekcie tła obyczajowego. Pomijając fakt, że u Rettingera występują głównie postaci ze świecznika polskiej polityki, wywiadu i wojska, zaliczani do klasy o poziom wyższy, niż średniej, co może momentami irytować i zdawać się nie tyle naciągane, co po prostu mało wiarygodne – to jednak mamy tu nasze polskie realia, naszą mentalność. Choć bohaterowie mają kasę, rozbijają się szybkimi autami i żyją w willach pod Warszawą, to mimo to znajduje to uzasadnienie w fabule. Zdaje się nawet, że pewne elementy zostały przez Rettingera celowo wyolbrzymione, przejaskrawione, bo cała ta historia jest tak strasznie niesamowita, że aż w kontraście z rzeczywistością staje się niemal realna. Możliwa. W kontekście gatunku literackiego wypada to zresztą bardzo dobrze. Niezależnie od poruszanych w powieści tematów społeczno-obyczajowych i politycznych, „Klasa” to powieść przede wszystkim rozrywkowa i tak należy ją rozpatrywać. Kto zresztą lubi takie historie – a na naszym podwórku najlepsze takie opowieści snuł Piotr Głuchowski – to z pewnością będzie ukontentowany.
Poprzednia książka Rettingera, "Elita", mnie nie powaliła, ale "Klasa" sprawiła, że Rettinger z przeciętnego autora stał się dla mnie kimś w rodzaju objawienia. Niesamowita interpretacja Andrzeja Ferenca w wersji audio (niniejszym Ferenc zdetronizował mojego ulubionego Rocha Siemianowskiego) tylko wzmogła zachwyt. Zresztą zakupiłam sobie jeszcze dodatkowo wersję książkową, żeby móc czytać, kiedy nie będę mogła słuchać... I myślę, że nie ma lepszej rekomendacji.
Chylę czoła i biję pokłony przed autorem licząc na to, że "Sokół" (który już na mnie czeka) będzie co najmniej w połowie tak dobry. „Klasę” serdecznie polecam, bo to jest naprawdę Dobra Powieść. Całkiem prawdopodobne, że to jedna z najlepszych książek sensacyjnych, jakie czytałam. Fani gatunku niech się nawet nie zastanawiają! Z pełną odpowiedzialnością gwarantuję, że Wam się spodoba.
Dominik W. Rettinger
KLASA
Wydawnictwo Otwarte 2014
wersja audio: Biblioteka Akustyczna 2015
czyta: Andrzej Ferenc
Komentarze
Prześlij komentarz