Sokół, Dominik W. Rettinger
„Każdy człowiek staje czasem przed wyborem: być sobą czy zgiąć kark i udawać, że się egzystuje”
Dominik W. Rettinger po raz kolejny prezentuje brawurową historię czerpiącą pełnymi garściami z realiów polskiego wywiadu. Po średniej "Elicie" i doskonałej "Klasie" przyszedł czas na kontynuację historii o pułkowniku Siennickim. Krok zawsze ryzykowny, bowiem rzadko kiedy sequel dorównuje pierwszej części, a zwykle jest tylko odcinaniem kuponów od sukcesu i często pozostawia po sobie niesmak. Tym bardziej w tym przypadku, bowiem „Klasa” okazała się takim fenomenem, że prawa do jej wydania zostały sprzedane do trzech krajów już w rok po premierze. To wysoko postawiona poprzeczka…
Tym razem polski kontrwywiad wojskowy ma do czynienia z grupą terrorystyczną. Gdy z rąk wymyka się tajna agentka, a każdy podejrzewany jest o spiskowanie, zaczyna się gra o największą stawkę. Jedyny trop prowadzi do postaci agenta o kryptonimie Sokół, oficera wywiadu przeszkolonego przez służby PRLu, który po zmianach ustrojowych zniknął z radaru. Odnalezienie enigmatycznego szpiega może być jedyną szansą na ocalenie wielu niewinnych ofiar...
Tyle można wyczytać z blurba i w zasadzie tylko tyle można zdradzić, by nikomu nie zepsuć ewentualnej lektury. Tak wiele postaci, wątków, akcji i reakcji jest ze sobą wzajemnie powiązanych, że pociągnięcie za choćby jedną nić spowodowałoby rozwalenie całości. To bardzo skrupulatnie opracowana fabuła, pełna zwrotów akcji, dynamiki i sensacji. Niesamowicie wciąga i bawi, stanowiąc książkową alternatywę dla sensacyjnych filmów w telewizji. Bo to, że fabuła jest "mocno kinowa", nie może dziwić - Rettinger jest scenarzystą silnie związanym z polską kinematografią. Pewniakiem jest więc niesłabnąca dynamika i widowiskowość fabuły, przepełnionej pościgami, strzelankami, akcją, akcją i jeszcze raz akcją. Lubię to.
A jednak specyfika powieści akcji ma to do siebie, że sporo elementów wprowadza się kosztem momentów wyciszenia. Dynamika musi być utrzymana na równym poziomie, co odbija się na braku fragmentów statycznych. Cierpi przez to warstwa psychologii postaci, które momentami wydają się mdłe i pozbawione wyrazu. Taka cecha tego rodzaju powieści, więc jest to zrozumiałe, ale nie do końca akceptowalne. Brakuje mi większego wglądu w umysł i duszę postaci, które posiadają ogromny potencjał - w końcu traumy, stres pourazowy, wiecznie napięcie i niesłabnący strach o własne bezpieczeństwo muszą odbić się na psychice bohaterów. Ktoś mógłby powiedzieć, że sztampa, banał i nuda, ale przyznacie mi rację, że aby w pełni zrozumieć motywy postępowania drugiego człowieka, należy poznać jego charakter, przeszłość i doświadczenia, a także wynikające z tych spraw przemyślenia. Fakt, że bohater widział śmierć bliskiej osoby jest bardzo wymowny i może nie potrzebuje komentarza, ale czasami warto byłoby jednak dowiedzieć się, z jakimi demonami ów bohater walczy.
Paradoksalnie i może wbrew temu, co napisałam wyżej, jeśli chodzi o porywy serca naszych postaci, to jestem bardzo ukontentowana skromnością opisów i brakiem wylewności. Elementy romantyczne są potraktowane po męsku, bez zbytniej ckliwości, za co jestem autorowi wdzięczna. Czasami na myśl przychodził mi Piotr Głuchowski, który w swoich powieściach podobnie rozprawia się z kwestiami emocjonalnymi, a w szczególności romantycznymi. W końcu to ma być sensacja, a nie jakieś pierdu-pierdu, prawda?
„Zlecona śmierć przychodzi nagle i uderza bez uprzedzenia, bez szans na obronę. Tyko w hollywoodzkich filmach agenci mogli pokonać zabójcę”
Dominik W. Rettinger nie przestaje rosnąć w moich oczach. Polubiłam tych bohaterów, którzy nie są pozbawieni wad, popełniają zbrodnie, robią straszne rzeczy. Rettinger szanuje swoje postaci i nie pozwala im na brak logiki w działaniu. Wszystko, co robią i jak robią wynika z sytuacji. Pewnych spraw może nie można usprawiedliwić, ale z pewnością można je wytłumaczyć. Zresztą czasami na szali trzeba postawić zupełnie odmienne perspektywy…
Opowieść Rettingera poznałam za pośrednictwem audiobooka, choć do kolekcji dokupiłam sobie książkę papierową (podobnie zrobiłam z „Klasą”). Książkę czyta Jakub Wieczorek (wydawnictwo Biblioteka Akustyczna), którego głos miałam okazję posłuchać przy okazji „Blackoutu”. Wówczas nie byłam zachwycona, wręcz przeciwnie – zasypiałam na siedząco, choć to głównie wina dość nudnej jak dla mnie fabuły. Tutaj było zdecydowanie lepiej. Pomimo że nie jestem aż tak zafascynowana interpretacją, jak w przypadku „Klasy”, to jednak muszę przyznać, że była przyzwoita. Nie da się zresztą pobić genialnego Andrzeja Ferenca…
Ja jestem bardzo ukontentowana tą opowieścią i niecierpliwie przebieram nóżkami w oczekiwaniu na kolejną książkę autorstwa Dominika W. Rettingera (a po zakończeniu „Sokoła” nie wątpię, że się doczekam…). Serdecznie Wam polecam tę (póki co) dylogię – zaczynajcie od genialnej „Klasy”, ale za jednym zamachem kupcie sobie od razu również i „Sokoła”. Będziecie się świetnie bawić.
„Sokół”
Dominik W. Rettinger
Wydawnictwo Otwarte 2015
wersja audio: Biblioteka Akustyczna 2015
czyta: Jakub Wieczorek
Komentarze
Prześlij komentarz