Podmiejskim do Indian, Piotr Grzegorz Michalik
"Meksyk się mieni. Każdy zakątek ofiarowuje inne życie, innych przyjaciół, inny krajobraz. Za każdym z miejsc, w którym na jakiś czas zapuszczam korzenie, tęsknię inaczej"
Nigdy nie było mi po drodze z Meksykiem, kraju nie tyle dla mnie obcym, co dość przerażającym. Poza nielicznymi odcinkami „Boso przez świat” mój jedyny kontakt z tą enigmatyczną krainą odbył się za pośrednictwem strasznych historii kobiet z Ciudad Juarez (o czym pisałam tutaj) i pełnych groteski filmów akcji, z których raczej niewiele można się dowiedzieć o Meksyku poza tym, że króluje tam bezprawie, przemoc i handel wszystkim, co nielegalne – dragami, bronią, ludźmi. Spoglądałam zatem w stronę Meksyku nie tyle z dystansem, co lekką obawą – a wszystko to przez karmienie się stereotypami i brak weryfikacji zasadności własnych uprzedzeń. Tym chętniej sięgnęłam po zbiór reportaży Piotra Michalika, bowiem demon ujarzmiony i oswojony przestaje być demonem, a może okazać się… przyjacielem. Stereotyp karmi się niewiedzą, dlatego jedynym sposobem na jego przełamanie jest poznanie. Myślę, że wybór zbioru reportaży jest dobrym początkiem.
Piotr Michalik jest antropologiem zajmującym się badaniem wierzeń, rytuałów i obyczajowości w Meksyku, Gwatemali i na Kubie. Zebrał ogromną ilość informacji przebywając w badanych przez siebie miejscach, rozmawiając z ludźmi, obserwując ich. Nihil novi, w końcu reportaż, jako forma publicystyki, jest uzależniony od praktycznego poznania tematu, a dogłębne zbadanie sprawy owocuje w późniejszych opracowaniach. Nie każdy jednak posiada komplet atrybutów reportera i nie zawsze doskonały zmysł obserwacji idzie w parze z umiejętnością literackiego i nie napuszonego przekazu zdobytych informacji. Tak to już jest, że naukowcy i specjaliści często posługują się skomplikowanym żargonem, a efekt ich pracy – rozprawa naukowa, fachowy artykuł – bywają niestrawne dla przeciętnego Kowalskiego. Czy niezrozumiałe. Czy wręcz bełkotliwe… Tutaj styl artykułów jest doskonale wyważony, brak zarozumiałego tonu, mamy za to ciekawie prowadzoną narrację i wciągający styl. Wbrew pozorom Michalik jest bardzo lekkostrawny i niech Was nie przerażają słowa takie jak „antropolog” – ta książka jest przeznaczona przede wszystkim dla laików ;)
Santa Muerte |
„Podmiejskim do Indian” to zbiór ośmiu reportaży dotyczących najbardziej znanych w powszechnej świadomości zagadnień związanych z Ameryką Łacińską – celowo nie używam tutaj słowa „stereotyp”, bowiem Michalik wcale się ze stereotypami nie rozprawia. On opowiada historie, nie analizując i nie oceniając ich, w sposób maksymalnie obiektywny i wymuszający na czytelniku reakcję. To czytelnik ma wyciągać wnioski, autor tego za niego nie zrobi. To pierwszy ogromny plus dla Michalika i spora zaleta książki – lubię, gdy autor pozostawia mi pole do własnej oceny opisanej kwestii. A jest co oceniać! Meksyk Michalika jest pełen kontrastów, fascynujących kontrastów. Mamy tu barwną opowieść o kulcie Świętej Śmierci i wręcz obsesyjnym uwielbieniu wizerunku Santa Muerte, znanemu szeroko w popkulturze szkieletowi. Mamy poruszający tekst na temat muxe, „czwartej płci” czy o feminizmie w kraju, w którym do dzisiaj rządzi patriarchat. Możemy dowiedzieć się też, kto (czy też: co) może porwać naszą duszę i w jaki sposób możemy ją odzyskać. Michalik opowiada również o współczesnych akuszerkach, biopiractwie i o narkobiznesie. Te reportaże wywołują emocje i skłaniają do refleksji – trudno sobie zresztą w dzisiejszych czasach wyobrazić poród poza szpitalem i uwierzyć, że piwo z żółtkiem i przydomowa sauna działają lepiej od antyseptycznych maści i ibupromu…
Problemy Meksyku może i są egzotyczne czy wręcz orientalne, ale jakże życiowe i zrozumiałe. Meksyk, kraj, którego my – nieco aroganccy w swym uwielbieniu współczesności – moglibyśmy określić dzikim czy nieucywilizowanym obecnie przechodzi swoistą rewolucję samoświadomości politycznej, obyczajowej i kulturowej. Wciąż jest niebezpiecznym miejscem, w którym działają mafie, kwitnie biznes narkotykowy, a spontaniczne strzelaniny i masowe groby to chleb powszedni. A jednak Meksyk ma znacznie więcej do zaoferowania, niż przemoc.
Muxe |
Michalikowi udało się przemycić w swoich tekstach pierwiastek orientu, pozwalający na dogłębniejsze przeniknięcie do opisywanego świata, pomimo, iż Indianie mają zupełnie inną mentalność od naszej. Trudno pisać o takich kontrastach bez narażenia się na zbytnie spoufalenie z tematem czy wręcz przeciwnie – trudno w takich przypadkach nie wyjść na niezaangażowanego turystę w zoo. Indianie u Michalika są sobą, tak po prostu – a sam Michalik jawi się jako świetny przewodnik. Kolejną zaletą lektury jest naturalność narracji, która, choć merytoryczna, bywa również bardzo literacka. Kuriozalność niektórych historii przedstawiona została w sposób absolutnie obiektywny i pozbawiony oceny. Tutaj, jak w dobrym reportażu, prym wiedzie opowieść, a nie autor – autor jest tylko nośnikiem. Nie da się jednak ukryć, że Michalik ma styl, w którym łatwo wygrzebać elementy mogące świadczyć o jego charakterze – czarny humor, zabawną uszczypliwość czy profesjonalny dystans zabarwiony dającą się wyczuć sympatią („Dona Mercedes w rozbrajającym uśmiechu odsłania liczne ubytki” – badum-tss). Wszystko to razem sprawia, że książkę czyta się z autentyczną przyjemnością bardziej jak beletrystykę, niż poważną rozprawę antropologiczną (o czym pisałam wyżej). Dla mnie najlepszym artykułem jest ostatni – „Narkonkwista” – dotyczący biznesu narkotykowego. To wisienka na torcie. Genialnie napisany, pełen błyskotliwych uwag, poruszający i fascynujący (nic dziwnego zresztą, zważywszy na tematykę bloga). Do tego fantastyczne podsumowanie, jedyny prawdziwie subiektywny opis emocji, związanych z wyjazdami do Meksyku. Świetne uwieńczenie dobrej książki.
"Meksykański styl życia - rozrzutny, kolorowy, pełen hucznych fiest - jest niemal nierozerwalnie związany z namacalną obecnością nagłej śmierci"
Meksyk został odrobinkę ujarzmiony. Skonfrontowałam swoje wyobrażenia, nieco rozjaśniłam lęki, inne - przyciemniłam. Wielu miejsc na świecie nie zobaczę, wielu przygód nie przeżyję, gdyż świat po prostu oferuje zbyt wiele jak na jedno życie. Warto poznać świat chociażby za pośrednictwem literatury…;) Książek też jest tak wiele, że szkoda marnować czas na te słabe… W przypadku tego zbioru reportaży wybór jest prosty. Dajcie się zaprosić na przejażdżkę „Podmiejskim do Indian” – zaręczam, że będzie to niesamowita podróż.
„Podmiejskim do Indian. Reportaże z Meksyku”
Piotr Grzegorz Michalik
Czarna Owca 2016
Komentarze
Prześlij komentarz