Książki roku 2016
Przejrzałam blog, przejrzałam półki i
tak oto wybrałam 10 najlepszych książek przeczytanych w 2016 roku. Podkreślam,
że nie są to książki wydane w 2016,
a przeczytane. No, to skoro to jasne, to… jedziemy!
10. Krótka instrukcja obsługi psa - Krzysztof M. Kaźmierczak
Tak naprawdę
to bardzo smutna książka. Pozostawia
po sobie poczucie bezradności, żal i przygnębienie, choć jednocześnie sprawia,
że dłonie same zaciskają się w pięści. To niesamowita zaleta, bo właśnie o to
chodzi w powieściach – mają poruszać. „Krótka instrukcja obsługi psa”, pomimo
wręcz żartobliwego tytułu, sugerującego lekką opowieść z dużą dawką ironii i
dowcipu, to historia trudna i przejmująca, z zakończeniem wywołującym łzy
bezsilności. Winszuję autorowi, że reporterskie pióro tak zgrabnie wyszlifował
literacko i życzę mu dalszych sukcesów, mając jednocześnie nadzieję, że takich
dosłownych inspiracji, jak historia Jarka Ziętary, już nie będzie. Rzeczywistość zbyt często przerasta fikcję…
9. Osobliwy dom Pani Peregrine - Ramson Riggs
Książka magiczna, piękna, ciepła i
niesamowicie relaksująca. Obrazowe, sugestywne opisy i baśniowość tej historii
sprawiają, że trudno się od niej oderwać, a jeszcze ciężej – wrócić do
rzeczywistości. Zarówno książka, jak i film to absolutne must!
8. Ostatnia noc w Tremore Beach - Mikel Santiago
„Ostatnia
noc w Tremore Beach” to wciągająca i trzymająca w napięciu historia z
pogranicza grozy, horroru i thrillera, mocno usadowiona w rzeczywistości,
czerpiąca z wszystkich najświetniejszych i najbardziej sztampowych owoców gatunku – pukania do drzwi, snu na
jawie, burzy z piorunami, pudeł rezonansowych pełnych krwi, domku na odludziu i
powolnego popadania w szaleństwo. Do tego ciekawi bohaterowie, logiczne ciągi
zdarzeń, wątek romantyczny i mroczna tajemnica – czego chcieć więcej?
7. Magiczne lata - Robert McCammon
Książka
McCammona to zdecydowanie jedna z lepszych książek, jakie przeczytałam w ogóle,
a najlepsza w ostatnim czasie. Choć nie dorównuje genialnej dylogii „Łabędzi
śpiew”, to
jednak jest bardzo godna uwagi. Serdecznie polecam zarówno tym dużym, jak i
małym. „Magiczne lata” spodobają się bowiem nie tylko nastolatkom, ale również
tym całkiem dorosłym czytelnikom. Pod warunkiem tylko, że lubią czasami
pomarzyć…
6. Chciwość - Marta Guzowska
Wciąga jak
ruchome piaski i podobnie poniewiera. Guzowska z tematu tak nudnego, jak wykopaliska
archeologiczne, stworzyła pełną werwy opowieść sensacyjną, która mogłaby
poruszyć nawet leżakujące na składnicy drewno. Dawno nie czytałam książki tak
dynamicznej, jak ta – tutaj ciągle coś się dzieje, akcja pędzi na złamanie
karku, sto procent rozrywki w rozrywce i zero pierdu-pierdu. A główna
bohaterka? Dźwiga na barkach tę historię i pewnie z milion jeszcze
nieopowiedzianych (mam nadzieję, że Guzowska potrafi szybko pisać…), choć jest
nietuzinkowa i raczej trudno ją polubić – jest genialna, nieco egoistyczna,
momentami wredna i piekielnie… chciwa. To taki typ wrednego babska, o którym
rano, po przebudzeniu, sam Szatan mówi: „o Boże, wstała!”.
5. Żona rzeźnika - Izabela Szolc
Iza Szolc
jest dla mnie objawieniem. Pisze tak fantastycznie, sugestywnie, pięknie i
niepokojąco, że każda strona "Żony rzeźnika" jest mini-arcydziełem.
Nie odnalazłam w tej powieści ani jednej rzeczy, do której mogłabym się
przyczepić, no, może poza tym, że tak szybko się kończy... To nie jest ani
horror, ani kryminał, ani nawet powieść biograficzna, to po prostu fenomenalny
kawał polskiej prozy, która momentami ociera się niebezpiecznie o poezję. Głęboka, aforystyczna, a jednocześnie
fizjologiczna i odpychająca -
w tej powieści odnajdziecie wszystko to, co składa się na człowieczeństwo
łącznie z tym, co je deprecjonuje i destruuje; paradoksalnie - to, co o nim
stanowi i co go neguje. "Żona rzeźnika" poraża realizmem i zachwyca
surowym pięknem opisu. Fabuła, oparta na prawdziwej historii "Ojczulka
Denke", nie należy do najprzyjemniejszych, ale kanibalizm sam w sobie nie
jest zbyt optymistycznym tematem - a tutaj tym bardziej, choć kwestia
antropofagii w wykonaniu Izy Szolc jest oswojona, wręcz przymilna; przypomina
zdziczałego, toczącego brudnoróżową ślinę psa, który daje się pogłaskać tylko
jednej osobie. Szolc wzięła na warsztat mroczną kartę historii i ją nie tylko
sfabularyzowała, ale przemieniła w wyśmienite dzieło. To jest prawdziwa
literatura, z której wysuwa się jeden wniosek. O brzydocie można pisać pięknie.
4. Wilk - Mo Hayder
Prawdziwy,
rasowy kryminał powinien przypominać misternie skonstruowany labirynt. Labirynt z cegieł. Każda cegła to pojedynczy
element układanki, który może istnieć samoistnie, ale wówczas nie spełnia
swojego zadania – dopiero skwapliwie połączona z innymi cegłami daje w
rezultacie budowlę będącą w samej swojej istocie kolejną zagadką…
3. Hipnotyzer - Lars Kepler
Lars
Kepler to już moi dobrzy znajomi (pod tym pseudonimem ukrywa się małżeństwo),
ale w ich przypadku mamy do czynienia z ciągle pogłębiającą się fascynacją.
„Hipnotyzer” jest bowiem tak skwapliwie poplątany, że trudno tego nie docenić;
intryga jest gęsta i zamotana jak motek wełny po spotkaniu z półrocznym
kociakiem, a napięcie aż wycieka ze stronic. Tej książki nie można odłożyć i
pójść sobie gdzieś, by kontynuować normalne życie. Nie. Ona wysysa z czytelnika
chęć do funkcjonowania poza światem przedstawionym w książce i robi to, dopóty
cała zagadka nie zostanie rozwiązana na łamach ostatnich stron.
2. Zjawa - Michael Punke
"Zjawa"
to opowieść o człowieczeństwie i o moralności, czerpiąca pełnymi garściami z
atrybutów powieści historyczno-przygodowych i westernu - jest tu zatem surowość
klimatu, szczegółowy opis realiów życia w XIX wieku łącznie z elementami tworzącymi
te realia (broń, ubiór, transport, polowanie). Purke ponadto dogłębnie
ilustruje motyw wędrówki i za jej pośrednictwem ukazuje słabość człowieka
względem żywiołów i pokorę wobec potęgi przyrody. Pod wieloma względami ta
powieść przypomina szczyty Gór Skalistych - posiada surowe piękno, którego nie
da się opisać słowami.
1. Mężczyzna na dnie - Iva Prochazkova
Moi
drodzy, książka to nie tylko fabuła, pędząca naprzód jak po sznurku. To również
styl i atmosfera, język i wrażenie, jakie wywiera na czytelniku. To te wszystkie trudne do jednoznacznego
sklasyfikowania elementy, tworzące klimat powieści. Właśnie to sprawiło, że nie mogłam się od tej
książki oderwać. "Mężczyzna na dnie" jest specyficzny, zabawny w
inteligentny i uroczy sposób, lekki, taki... czeski. Zabawne fragmenty wespół z
powagą opisu zbrodni tworzą w efekcie wyjątkowy miszmasz, którego trudno szukać
gdzie indziej. Nie jest to smutny dramat skandynawski, ale również nie jest to
włoska komedyjka. Są momenty refleksyjne i dramatyczne, jest ostry, sugestywny
opis, jest i warstwa psychologiczna postaci i morał, wieńczący całość. Jest
nawet wzruszenie i płacz. Są wszystkie te elementy, a jednak książka jest
przede wszystkim przyjemna. Zrównoważona narracja pozwala na wyciągnięcie
stu procent rozrywki z rozrywki.
Mam nadzieję, że pomogłam Wam w wyborze dobrych lektur! Dziękuję za ten rok - i do zobaczenia w przyszłym!
A dzisiaj? Odłóżcie książki, napijcie się szampana, bawcie się!
I zmykam nakładać brokat ;)
Komentarze
Prześlij komentarz