Gdzie jesteś, Amando? Dennis Lehane
Trudno poznać drugiego człowieka. (...) Nie uważasz? Zrozumieć go. To jest po prostu niemożliwe. Nie sposób zgłębić, co sprawia, że robi to, co robi, i dlaczego myśli tak, jak myśli.
Zaginione dziecko – jaka to
straszna tragedia! Trudno mi sobie wyobrazić, co czuje rodzic w sytuacji, gdy
nie wie, co tak naprawdę stało się z jego potomkiem – to chyba tak, jakby na
żywca wyrwać człowiekowi kawał serca. I nie wiadomo, kogo obwiniać – porywacza,
którego może wcale nie ma? Siebie? Boga?
Matka
zaginionej Amandy właśnie to przeżywa.
Kobieta wyszła przecież tylko na chwilkę do sąsiadki, na momencik, i już-już,
dziecko zniknęło, wyparowało, wszelki ślad o nim zaginął. Drobna, śliczna
Amanda, wiecznie uśmiechnięta czterolatka, mały aniołek. Kto by chciał ją
skrzywdzić? Kto by w ogóle był w stanie
ją skrzywdzić? Matka, zrozpaczona i bezsilna, przy pomocy brata i bratowej
chwyta się brzytwy – telewizja śniadaniowa, bilbordy, naklejki wrzeszczące do
bezimiennego tłumu „Czy widziałeś to dziecko?”… Wszystko, co tylko może pomóc w
odnalezieniu najdroższej córeczki, idzie w ruch.
Tak
to wygląda z zewnątrz. Gdy
brat matki Amandy zwraca się o pomoc w poszukiwaniach do dwójki najbardziej
znanych detektywów w Bostonie, Patrick Kenzie i Angela Gennero nie chcą się
zgodzić. Nie tylko dlatego, że trudno
sobie wyobrazić, aby można było zrobić coś więcej – gdy ginie bez śladu
małe, bezbronne, białe dziecko,
wszyscy są zaangażowani w poszukiwania. Cóż można zrobić więcej? I nie chodzi
wcale o to, że Gennero i Kenzie nie chcą oskubać zrozpaczoną rodzinę z forsy.
Chodzi po prostu o to, że nie chcą przyjmować na siebie emocjonalnego ładunku
związanego z taką sprawą. Rozwody są zdecydowanie lepsze – pewność, dobra
płaca, stabilizacja. Ludzie zawsze się będą zdradzać, prawda?
Trudno jednak odmówić rozmowy. Nie
podsycając nadziei rodziny, godzą się ich wysłuchać. I gdy spojrzą raz jeszcze
na tę sprawę, to zobaczą to, czego nie
widać na pierwszy rzut oka, a co zmusi ich do wzięcia tej sprawy – choć marne
są szanse na jej rozwiązanie…
„Gdzie jesteś, Amando” to
misternie skonstruowany, mistrzowski dreszczowiec autora jednej z najlepszych
powieści kryminalnych, „Rzeki Tajemnic”. Nazwisko autora to nie jedyna cecha
łącząca te powieści – w obu mamy gęsty,
mocno amerykański klimat, drobiazgowo skrojoną intrygę i skrupulatnie zbudowane
tło psychologiczne postaci. Choć „Gdzie jesteś, Amando” może nie przebija
genialnością „Rzeki Tajemnic”, to jednak jest to Powieść przez duże „P” – a tak
nazywam historie, które nie opierają się tylko na jednym, małym wycinku
rzeczywistości, a pozwalają wejrzeć znacznie głębiej, począwszy od opisów
miejsca akcji, po przewroty fabularne, elementy zaskoczenia, tło
społeczno-obyczajowe i charakterystykę postaci. To powieść wielowarstwowa,
wielowątkowa, niezwykle poruszająca, głęboka jak dekolt prostytutki. Jednocześnie jest to element cyklu z detektywami Gennero i Kenzie (pierwszym tomem serii jest "Wypijmy, nim zacznie się wojna") - a jednak znajomość poprzednich części nie jest absolutnie niezbędna do poznania tej historii.
Afera, rozpoczynająca
się zaginięciem dziecka, wywleka na światło dzienne masę brudu - korupcję w
policji, narkobiznes, zakłamanie, niesprawiedliwość społeczną, znieczulicę i
brak równowagi we wszechświecie. Gorycz,
pozostająca po lekturze, tylko wzmacnia jej potężny przekaz. A przy tym
jest to książka, w której po prostu cudownie jest się rozsmakować, gdyż męski,
surowy styl Lehane’a to wyśmienicie dopracowana forma, lepiąca kanon
amerykańskiej literatury sensacyjno-kryminalnej. Ostro, na temat. Polecam gorąco.
(...) talent był dla mnie zawsze dowodem na istnienie Boga. Tak samo jak miłość.
Dennis Lehane
Gdzie jesteś, Amando?
Wyd. Świat Książki
Komentarze
Prześlij komentarz